Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
głosie,alenadaremnie;bankierudał,żenatonjej
pytanianiezwróciłuwagi.
–Tak–podjąłHamon,delektującsięwywołanym
wrażeniem.–Tobandyta.Jaksięnazywanaprawdę,nie
wiem.Jestjednymzwielkichasówświataprzestępczego,
włamywaczemirozbójnikiem.
–Policjamusiałabyonimwiedzieć–rzekłCreith
zpowątpiewaniem.
–Byćmoże.Aleprzestępcategopokroju,coMorlake,
któryzrabowałgrubesumy,potrafiipolicjęutrzymać
wryzach.
Janesłuchałabezsłowa.
–Skądpantowie?–zdobyłasięwreszcienapytanie.
Hamonwzruszyłramionami.
–Spotkałemsięznimprzedparomalaty.Zdawało
musię,żemamniewręku,próbowałmnieszantażować
iledwieuszedłcało.Nieudamusiętonastępnym
razem–przytychsłowachotwierałizaciskałdrapieżnie
pięść–atennastępnyrazjestjużbliski!
Janesiedziałaprzytłoczonawiadomościami.Czemu
terewelacjedotknęłyjątakboleśnie,nieumiałatego
wytłumaczyć.WtejchwilinienawidziłaRalfaHamona,
zupełnieniezależnieodtego,czyinformacjejegobyły
prawdą,czyoszczerstwem.Potrzebowałacałegozasobu
woli,bysięopanować,tojejsięwreszcieudałoizagryzła
wargi.
–Jegoprawdziwegonazwiskanieznam–ciągnął
Hamon.–Policjamiałagonaokucałelata,alenigdynie
udałoimsiędowieśćmuczegokolwiek.
–Janiconimniewiedziałem–przerwałlordCreith–
ajestemtusędziąpokoju.Policjamiejscowazawsze
mówiłaonimzszacunkiem.