Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dlategozarazzadzwonimydonaszychpilotów
iodlatujemyjaknajszybciej.
–Dobrze,zatemniezatrzymujęwas,panowie.
Będziemywkontakcie.
****
PółtorejgodzinypóźniejgulfstreamzMillerem
iDillonemnapokładziewznosiłsięnadAtlantykiem,
zostawiającwtyleświatłaNowegoJorku.Leciałprosto
nawschódnawysokościdziesięciukilometrów.Miller
iDillonsiedzieliwszerokich,wygodnychfotelach
irozmawiali,gdydokabinywszedłParry,jedenzpilotów.
–Jeślipanowieczegośsobieżyczą,wszystkojest
wkuchni.Sean,wiesz,gdziejestbarek.
–Wielkiedzięki–odpowiedziałDillon.–Jakdługo
będziemylecieć?
–PogodanadAtlantykiemniejestnajlepsza,alemożna
uznać,żewnajgorszymraziepojawimysięnaFarley
Fieldzasześćgodzin.–Wróciłdokabiny.
PochwilizadzwoniłkodowanytelefonDillona.Tobył
Clancy.
–Mamnowewiadomości.
DillonwłączyłgłośnikiprzechyliłsięwstronęMillera.
–Posłuchajcietylko,czegosiędowiedziałem.Barry
trafiłdoszpitalaMercyikiedywsaliprzedoperacyjnej
czekałnaoperację,odwiedziłgojakiśgośćwlekarskim
fartuchuizrobiłmuzastrzyk.Niemuszęchybadodawać
zjakimskutkiem.Zaskoczyłagopielęgniarka,więc