Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ojciecodprawiłmniemachnięciemręki,zajmującsięzpowrotem
swoimkieliszkiem,więcszybkoodszedłem.Mimousilnychstarańnie
rozumiałem,doczegomiałaprowadzićtarozmowa.Niemiał
powodów,bywyrażaćsiętaknieprzyjemnieoDaphnewsytuacji,
kiedywogóleniemogłabyćbranapoduwagę.
WSaliWielkiejpanowałradosnynastrój.Różneosobypowtarzały
mi,żecałaIlléaczekanachwilę.Wszyscychcąprzeżyćdreszcz
emocjitowarzyszącywyboromnowejksiężniczki,obserwowaniemnie
jakokogoś,ktowniedalekiejprzyszłościzostaniekrólem.Poraz
pierwszyczułemogromtegonapięciaiobawiałemsię,żezostanę
przezniezmiażdżony.
Ściskałemdłonieizwdzięcznościąprzyjmowałemprezenty,których
niepotrzebowałem.Zapytałempocichujednegozfotografów
oużywanyprzezniegoobiektywiwycałowałempoliczkiczłonków
rodziny,przyjaciółisporejliczbykompletnieobcychludzi.
Wkońcuzostałemnachwilęsam.Rozejrzałemsięposali,
przeświadczony,żepowinienemgdzieśjeszczebyć.Zauważyłem
Daphneiskierowałemsięwjejstronę.Niemogłemsiędoczekać
choćbykilkuminutprawdziwejrozmowy,alejaksięokazało,
musiałemswójzamiarodłożyćnapóźniej.
Dobrzesiębawisz?zapytałamatka,zatrzymującmnie.
Awyglądam,jakbymsiędobrzebawił?
Wygładziłalekkomójnieskazitelniewyprasowanygarnitur.
Tak.
Uśmiechnąłemsię.
Wtakimrazietylkotosięliczy.
Przechyliłagłowęiuśmiechnęłasiędomnieciepło.
Chodźzemnąnachwileczkę.
Podałemjejramię,któreprzyjęłazuśmiechem,irazemwyszliśmy