Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PipamusiałamprzebraćsięszybkoipomócAdziewtymiowym.
CaddyzastałyśmywpokojudopracypaniJellyby,gdzieusiłowała
korzystaćzciepłaprzyogieńku,któryrozniecaławłaśniePriscilla;
zamiastpogrzebaczaużywaławtymceluokopconegolichtarzainażar
rzuciłaświecę,bypłomieńrozpaliłsięłatwiej.Wszystkowyglądało
dokładnietak,jakzostałominionegowieczoru,inajwyraźniejtak
właśniemiałopozostaćnadal.Wsuterenieniktniesprzątnął
poobiedzieobrusa,naktórymbezwątpieniazamierzanopodać
śniadanie.Wcałymdomuponiewierałysięokruszyny,rozmaite
śmiecie,makulatura.Nasztachetachogrodzeniatkwiłyjakieśdzbanki
ibańkinamleko,drzwikuchnistałyotworem,aprzyroguulicy
spotkałyśmykucharkę,któraocierałaustawychodzączpobliskiego
szynku.Powiedziała,żebyłatam,abysprawdzić,któragodzina.
AleprzedtymspotkaniemnatknęłyśmysięnaRyszarda.Tam
izpowrotemtańczyłwzdłużThaviesInniwtensposóbrozgrzewał
zziębniętenogi.Milezdziwiłsię,żewstałyśmytakwcześnie,iwyraził
chęćpójściaznaminaprzechadzkę.ZaopiekowałsięAdą,jazaś
ruszyłamprzodemzpannąJellyby,którapopadłaznowuwchmurny
nastróji,słowodaję,nigdyniepomyślałabym,żemniebardzokocha,
gdybymtegoodniejnieusłyszała.
—Dokądchciałabypanipójść?—zapytała.
—Gdziekolwiek,mojadroga—odpowiedziałam.
—Gdziekolwiektonigdzie—burknęłaizatrzymałasięjakgdyby
przezprzekorę.
—Cóż...Chodźmydokądśwkażdymrazie—powiedziałam,aona
ruszyłazmiejscabardzoszybkimkrokiem.
—Mnietamwszystkojedno!—podjęła.—Terazpaniąmam
zaświadka,comówię.Mnietamwszystkojedno,aleonmożedzień
podniuprzychodzićdonasztymswoimbombiastym,błyszczącym
czołemdoczasu,kiedybędziestaryjakMatuzalem,ajaitaknic
muniebędęmiaładopowiedzenia!Jakieżfenomenalneosłyrobią
zsiebieonimama!Osły!
—Mojadroga!—obruszyłamsięzgorszonaepitetemorazjadem,
zjakimzostałrzucony.—Twojeobowiązkidziecka...
—Proszętylkoniemówićomoichobowiązkachdziecka!
—przerwała.—Gdzieszukaćrodzicielskichobowiązkówmamy?