Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁV
PORANNAPRZYGODA
Ranekbyłchłodnyisądzićnależało,żemgłajestnadalgęsta—piszę
„sądzićnależało“,ponieważoblepionebrudemszybyokien
zaćmiewałybysłońcenawetwśrodkulata—aledobrzezdawałam
sobiesprawęzniewygódpoddachemtegodomuiLondynzaciekawiał
mniewniemałejmierze,więcżyczliwieprzyjęłampomysłpanny
Jellyby,abyśmywybrałysięnamałąprzechadzkę.
—Mamusianieprędkozejdziezpiętra—powiedziała—apóźniej
taksięwkuchnizacznągrzebać,żebędziedobrze,jeżeliśniadanie
podadzązagodzinę.Tatuśzjada,cosięzdarzy,iwychodzidobiura.
Prawdziweśniadanienietrafiamusięnigdy.Priscillazostawia
muzwieczoratrochęchlebaimleka,oilenaturalnieznajdziesię
mleko.Czasaminiemagowcale,czasamikotjewypija.Alepanijest
pewnozmęczona?Możewolałabypanipójśćdołóżka?
—Wcalenieczujęzmęczenia,mojadroga—odpowiedziałam
—istanowczospacerbardziejmiodpowiada.
—Wtakimraziepójdęubraćsięjakotako.
Adapowiedziała,żechętniedotrzymanamtowarzystwa,iwnet
zaczęłasiękrzątać.PozostawałjeszczePip.Niebyłamwstaniezrobić
dlańniclepszego,więczaproponowałam,żeumyjęgo,anastępnie
położędoswojegołóżka.Zgodziłsięznajlepsząmożliwieminą,lecz
przezcałyczasoperacjigapiłsięnamnietak,jakgdybynigdydotąd
niebyłrówniezdumionyinieliczył,żemożespotkaćgocośażtak
osobliwego.Byłteżzgnębiony,alenieskarżyłsięipoukończeniu
przykrychzabiegówusnąłsmacznie.Nimwystąpiłamztaką
propozycją,zastanawiałamsię,czytowypada,leczponamyśle
wysnułamwniosek,żeniktzdomownikówniezauważynawettej
zmiany.
Wkrótcerozgrzałamsięirozruszałam,gdyżpozałatwieniuspraw