Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
go.Pomyślałam,żejakbędęcałyczastrzymaćsięznimi,tonicmi
sięniestanie.
…
–O,jestRobert.
–Cześć,laska.
Wieśniak.
–Sandramamnaimię.Gdzietentwójkolega?
–Awieszco,poszedłdobaruiznikł.Pewniesięzarazznaj-
dzie.
–Pewniesięnieznajdzie,znającmojeszczęście.
–OK,tojateżidędobaru.Wziąćcicoś,Ivcia?
–Nie,dzięki.Myidziemytam.–Wskazałamiejsceniedale-
koparkietu.
Pierwszamojamyśltotaka,żejakiśtotalnyburakztego
Roberta,pewnietenkumpelnielepszy,iżemuszęsięnapić.
Podwóchgodzinachmogłamstwierdzić,żebyłoOK,cał-
kiemspoko.Ten…jakmutam…sobiegdzieśposzedł,aleluzik.
Poszłamnadwórzapalić.Normalnietegonierobię,leczczułam,
żemojepłucategopotrzebują.Jednegocienkiegopapieroska.Po-
szłamwmiejsce,gdzienikogoniebyło.Nibyklubzamną,aw
ogóleniesłychaćmuzyki,tylkodudnienie,dudnienieiswoisty
spokój.
–Niepal.
–Co?
–Mówisię„proszę”
.
Albojazadużowypiłam,albowłaśniepodchodziłdo
mnieON.Wyciągnąłmifajkęzustiwyrzuciłją.Nogisiępode
mnąugięły.Czułamcholernystrach,ajednocześniejakiś…po-
ciąg.
–Cotywyprawiasz?–Tylkotylezdołałamwykrztusić.
14