Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trzydziestusiedmiulatwyglądadziewczęco.Ostatniozbyt
rzadkomówiłemjejotym,mogłapoczućsięzaniedbana.
–Dzieńdobry.Jadłeś?
–Czekałemnaciebie.
–Niepotrzebnie.Jestempośniadaniu.Jedz.Piękna
pogoda,pojedźmynacmentarz.
Dostrzegamdwabukieciki.
–Poco?
–Poprostuchciałabym.
–Jestemcidotegopotrzebny?
–Tak.Kupiłamkwiaty.
–Wiesz,żezatymnieprzepadam.
–Wiem.Nalejęwodydowazonuiumyjęręce.Dziękuję
zakawę.
Zdejmujepółbuty,rozpinapłaszczizaczepia
gonadrewnianymwieszaku.Podchodzidoszafek
wkuchni.Zjednejznichwyjmujebiałe,długie,
porcelanowenaczynie,doktóregonalewazimnąwodę.
Umieszczawnimkwiatyibezgłośniestawianawyspie.
Mapięknedłonie.Wyginajewłuk,szlachetnie,jak
hinduskatancerka.Czujęsłodkidreszcznawspomnienie,
iżdotykamnienimipodczasintymnychzbliżeń.Nie
widziałemwcześniejtegolakierunajejpaznokciach.Jest
pasteloworóżowy,subtelny,zdyskretnympołyskiem.
Odbijaświatło.Zabieramsięzazupęzkimchi.Nabi
wychodzizkawądosypialni.Wraca,gdykończęzmywać.
Niepatrzynamnie.Czytaipiszecośwtelefonie.
Marszczyczoło,spoglądanazegar,kiwagłową.Nie