Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wbiłmisięwstopę.Niepowiedziałemjejotym.Wyjąłem
goiużyłemhaftowanejchusteczkidozatamowaniakrwi.
Niechciałemjejmartwić,miałaswojeproblemy.Innym
razemprzystawiłemuchodościanyidotarłydomnie
słowa:„Tonietwojawina,żetakijesteś.Animoja.
Pogódźsięztym.Przestańkaraćsiebieimnie.Człowiek
sięztymrodzi”.
Jestemgotowy.
Chodźmy.
Nabitrzymakwiatyikluczykdomałejkii.Niewiem
dlaczego,przecieżSUVstoiprzeddomem.Wsiadam
odstronypasażera.Onazajmujemiejscezaskórzaną
kierownicą,odpalasilnik.Prowadząc,zwyklesłucha
muzyki,aleniedziś.Trójwymiarowośćciszywidoczniejej
nieprzeszkadza.Ulicepustawe,bezkorków.
Gdzieniegdziektośprzejeżdżanarowerze,ktośbiega.
Kobietaspacerujezwózkiem,innazpsem.Przysypiam.
Przedopuszczeniempowiekwidzękolorowąapaszkę
nadekolcieNabi.Pomarańcz,łososiowyróżibielzlewają
sięwjedność.Dziwne.Wielokrotniemówiła,żenielubi,
gdycośogranicza,niechciałazłotychłańcuszkówani
medalionów.Mazgrabnąszyję.
Dojeżdżamy.
Wynurzamysięztunelu.Poobustronachdrogiokolica
zielenieje.Wśródmurków,pojedynczychodłamów
skalnychitujpasamiścieląsiękwitnącerododendrony.
Nabizatrzymujeautonadużymplacu,naktórym
naodseparowanychodsiebiestanowiskachstoi
kilkanaścieróżnychsamochodów.Ludzietaknielubią