Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zapewniałosobiepopytnatęusługę.
–AKrakerstoczasemsamrobimakaron…
–rozmarzyłosiętymczasem,zapatrzonewzawartość
swojegotalerza.–Własnoręcznie,alleluja.Znaczy,
własnomackowo–uściśliło.–Takikolorowy!Zielooony
iczerwooony,iżóóółty,inawet…–tuzmarszczyłoczoło,
jakgdybywpadłoprostonadośćjużwiekowy,aczdotąd
starannieomijanydysonans–…nawetczarny!
Turułypnąłnanieponadstołem.
–Czarny?–powtórzył,wietrzącnadciągający
szkopulik.
–Czarniusieńki!–potwierdziłoLicho.
–Czarnymakaron?Domowejroboty?
Odprzerośniętegogłowonoga?
–Raczejnogogłowa–poprawiłoLichopogłębokim
zastanowieniu.–Znaciskiemnanogo.Bardzodużonogo.
Aletoprzerośnięcietobysięnawetzgadzało,Krakersik
zawszewierzyłwsolidneposiłki.Takiezconajmniej
jednymdeserem.
ZlekkaskonsternowanyTuruzaniechałpomidorówki
ipodrapałsiępobrzuchu.
–Wiesz,Liszko–zacząłpowściągliwie–jatobym
tegometodąwłasnomackowątakdokońcanienazwał…
Wmiaręjaktłumaczeniawikingazyskiwały
nadetalachiobrazowości,zeszczególnym
uwzględnieniemczęściintymnychzestresowanychmątw
iinnychgłowonogów,tęczoweoczyaniołastróżarobiły
sięcorazwiększeiwiększe,byostatecznieosiągnąć
rozmiaryspodkówmieszczącychgłębokiewewnętrzne