Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wrozwścieczonegotura.Jednymruchempochwyciłwdłonie
masywnąławę,uniósłponadgłowąniczymJurand
zeSpychowa,zakręciłwpowietrzumłynkaicisnąłnaoślepjak
bezużytecznąkłodę.Krzyczał.Bożemiłosierny,jakprzeraźliwie
krzyczał!Młóciłtymswoimiwielgachnymirękami,kopałgdzie
popadłoizamieniałwszystkodookołasiebiewpobojowisko.
Wtenniedzielnyporaneknaszastołówkaprzypominała
pogańskąarenę.Wkręguutworzonymprzezzaskoczonych
skazańcówKlocodstawiałswójostatniszalonytaniec.
Kilkuklawiszydzierżącychwdłoniachdrewnianepałki
otoczyłostarego,alechybaniebardzowiedzieli,wjakisposób
zabraćsiędorzeczy.PierwszegoznichKlocpowaliłjednym
uderzeniemwklatkępiersiową.Momentalnieobróciłsię
napięcieirozkładającszerokoręce,rzuciłsięnakolejnych
dwóch.Chybaliczyłnato,żejeśliprzerwieichkordon,będzie
wolny.Wpadłnanichniczymsmokiobydwajmężczyźnirunęli
napodłogę.Widoczniewtedyjegopalcenatknęłysięnajakąś
zbłąkanąłyżkę.Zdążyłjeszczewziąćpotężnyzamachizupełnie
przypadkowozatopiłprzedmiotwprawymokuMroczkowskiego.
Chwilępóźniejstraciłprzytomnośćwlawiniedrewnianych
grzmotówizamaszystychkopniaków.
TegodniaporazostatniwidzieliśmyKloca.
CodoMroczkowskiegopowiemwam,żeniebyłzłym
strażnikiem,inawetgolubiłem.Miałszczęście,żeprzeżył,ale
dokońcaswoichdninosiłnaprawymokuczarnąopaskę.
Wielerazyzastanawiałemsięnadtym,cospotkałotego
nieszczęsnegostarca.Niewymyśliłemjednakniczegomądrego.
Byłomniestać,podobniejakresztęchłopaków,tylko
nawzruszenieramionamiibanalnestwierdzenie,żeKloc
poprostuzwariował.Naprawdęczuliśmyjednakcośinnego.
Czuliśmytennajgorszyrodzajstrachu,któryjeśliraz
zakiełkujewludzkiejduszypozostajenazawsze.Waruje
nadniewszelkichlękówibojaźni,czasamiodezwiesię