Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wrażenie,żepragniemnieuściskaćiprzytulić.Wydawałomisię,
żeposępnemuryszepczązaklętepowitanie.
Chciałbymwampowiedzieć,żedałemradęiniezłamałemsię
tegopierwszegodnia,aleniestetytakniebyło.
Doskonaleprzypominamsobietoprzedpołudniowelipcowe
słońceirozkoszneciepłonamojejtwarzy.Pamiętam,jakkolana
pęczniejąmizbólu,aleniemogęodnaleźćwpamięcidźwięku
dzwonównaAniołPański.
Niedotrwałemistraciłemprzytomność.Napewienczasświat
poprostuzniknął.Wjednejchwiliklęczęnadziedzińcu,achwilę
późniejleżęispoglądamwbiałysufit.
Usłyszawszyzlewejstronyprzytłumionegłosy,obróciłem
głowęwtamtymkierunku.Byłemwsali,któraprzypominała
szpitalnąizbę.Mężczyznawbiałymfartuchuzbliżałsię
domojegołóżka.Poczułem,żeprzyłożyłmidonosawilgotną
szmatę.
–Tosoletrzeźwiące–oznajmił.
Sekundępóźniejcośgruchnęłopodmojączaszką
irzeczywistośćmomentalniestałasięznowujaskrawaiwyraźna.
Możezbytwyraźna,boażzakręciłomisięwgłowie.
Mężczyznapomógłmiusiąśćnałóżku.
–Jaksięczujesz?–zapytałbezjakiejkolwiektroskiwgłosie.
–Możeszporuszaćrękamiinogami?Możeszpokręcićgłową?
–Chybatak–odparłem.
–Wstań.
Posłuszniewykonałempolecenie.
Byłemubranytylkowbieliznę.
–Zróbkilkakroków.
Zauważyłem,żenaprzegubachdłonimambandaże.
Spojrzałemwdółnamojebosestopy.Ponadkostkamirównież
byłyopatrunki.Wkilkumiejscachnamoimporanionymciele
dostrzegłemśladykremowegoproszku.