Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zdezynfekowałemranyjodoformempowiedział,widząc
mójzdziwionywyraztwarzy.Czujeszjakiśsilny,nienaturalny
lubbardzoniepokojącyból?–zapytałgłosempełnym
obojętności.
Nie,chybanie,wszędziebolitaksamoodparłem.Nic
niewidzęnapraweoko.
Zajakiśczasbędzieszwidziałskwitował.Musizejść
opuchlizna.
Delikatniedotknąłemdłońmiswojejtwarzy,prawdopodobnie
musiaławyglądaćjakkawałeksurowego,przeżutegomięsa.
Ubierzsię.Wskazałgłowąnamojeubranie,leżące
nakrawędziłóżka.Podszedłdostalowychdrzwi,uchylił
jedopołowyikrzyknął:Dozorca!Odebraćwięźnia!Obrócił
sięnapięcie,spojrzałmiwoczyipowiedziałtymsamym
beznamiętnymtonem:Niedajsięim!
Zupełniezaskoczonyjegosłowamiodpowiedziałemtylko
nieznacznymskinieniemgłowy.
Chwilępóźniejbarczystymężczyznawbrązowymmundurze
prowadziłmniepustymikorytarzami.
Udaliśmysiędojakiegośmagazynu.Zadługąiszerokąladą
siedziałotyłystrażnikzsumiastymiwąsami.Nanaszwidokwyjął
grubąksięgę.Musiałempodaćimięinazwisko,wagę,wzrost
inumerbuta.
Toworekdepozytowyodezwałsięgrubymgłosem,kładąc
przedmiotnaladzieprzedsobą.Rozbierzsiędonagaiwłóż
tamubranie.Możeszzatrzymaćswójprywatnypasekodspodni.
Napewnocisięprzyda.
Spojrzałemnaduży,jutowypokrowieczrzędempopielatych
guzikówidrewnianymwieszakiem.Zarzuciłemnawieszak
spodnie,marynarkęikoszulę,abutyibieliznęwłożyłem
dośrodkaluzem.Posłuchałemradyfunkcjonariusza
izatrzymałemswójskórzanypasek.Strażnikprzywiązał