Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chybatendzieńnieskończysięzbytdobrze.Widocznie
negatywnaenergia,którąkumulowałemwsobie
oddwóchdni,zaczynałaodbijaćsięnamoich
zdolnościachpodrywu,atalaskawczorajwklubie
należałajednakdozdesperowanych.Potrzebowałemsię
napić.Albospuścićtrochęparynatreningu.
Wolętych,którzypracująnaswojewynagrodzenie
stwierdziła,ajaspojrzałemnaniązaskoczony.Twój
bratdzwonił,żemaszruszyćtyłeknagórę,inaczejwiesz,
cosięstanie.
Odwróciłasięnapięcieiodeszłazdokumentami,
któreprzekazałjejMarcin.
Niepoderwieszjej,nawetjakbyśstanąłnaśrodku
korytarzaizacząłkręcićgołymkutasemzaśmiałsię
Marcin.Iszczerzemówiąc,dziwięsię,żeniewiesz,kim
onajest.Wydawałomisię,żejesteślepiejprzygotowany
dopełnieniafunkcjiprezesa.
Oczywiście,żewiem,kimonajest,iwcaleniemam
zamiarujejpodrywaćmruknąłem.
WiedziałemdośćsporonatematWeronikiLisieckiej.
Michałzatrudniłdostworzeniasiecizabezpieczeń
wnaszejfirmie.Powydarzeniachsprzedpięciulat,gdy
całaPolskakorporacyjnadrżałazpowoduatakówhakera
VRo,mójbratuznał,żemusimymiećnajlepszychspeców
odzabezpieczeń,skoroobracamysprawozdaniami
finansowymiinnychfirm.Roniodwaliłakawałdobrej
roboty,dziękiczemumogliśmyspaćspokojnie,zmyślą,
żeżadenhakerniewyprowadziznaszychkontfirmowych
grubychpieniędzy.
Wiedziałemrównież,żetakobietajestmodliszką,