Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kulewypełnionebarwnikiem.Przeglądałsięwtym
mętnympłynie.Wsiąkałwniegocorazgłębiejigłębiej.
Znałją.Spędziłzniąpoprzedniąnoc,jejciałomogło
otymzaświadczyć.Usiłowałprzypomniećsobie,ilerazy
sięspotkali.Pięć,sześć?Nieistotne.Oostatnirazzadużo.
Starałsięopanowaćdrżenierąk,uspokoićjenatyle,
bymócsięskupićnaczymśpożytecznym.Wdomu
nikogoniebyło,musiałzrobićterazwszystko,bytak
zostało.Zbiegłnaparterizaryglowałdrzwi.
„Coteraz…”
Wróciłnagóręirozejrzałsiępopokoju.Wyniesionostąd
wszystkoopróczlampyidrewnianejkomody.Zaczął
grzebaćwszufladach,szukającwskazówek,jednaknic
wnichnieznalazł.Malarskafoliaszeleściłanapodłodze.
Zamknąłoczy,chciałodwlecto,conieuniknione.
Wkońcusięjejprzyjrzał.
Byłanagaibladaniczympłótno.Zwiniętawrulon
zasłona,któraoplatałajejramiona,zachłanniespijała
znichkrewpozostawionąnamateriale.Znalazłsię
wpotrzasku,niczymzapędzonewsidłazwierzę.
Biologiczneślady,będąceświadectwemichbliskości,
mogłygopogrążyćiposłaćnalatazakratki.Wiedział,
żezostałomumałoczasu.Musiałzaryzykować.
Wokółsiniejącychstóp,luźnowiszącychnadpodłogą,
ktośrozsypałgarśćpotłuczonegoszkła.Wbitywskórę
kawałekstanowiłcośwrodzajuprzesłaniaiprecyzyjnie
trafiłdoadresata.Wiedział,ktobyłnadawcą,choćnie
znałpowodu,dlaktóregotenzadałsobietyletrudu,
bygoodszukaćiukarać.
Jegonumerwciążwyświetlałsięnakomórce.
Zakażdymrazem,gdysięzniąumawiał,korzystał
zniezarejestrowanejkarty.Takbyłobezpieczniej.Tonie
byłnumer,naktóryzwykledzwonił,więcpewnierobiła
podobnie.
Usunąłpołączenie.Uderzałpalcamiwobudowę
aparatu,jakbywpodzespołachtejplastikowejzabawki