Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ztyłu,zmaterializowałsiędrugigość,wysoki,chybanawetwyższyniż
Wojtek,łysy,bykowaty,znalanątwarzą,którakiedyśmożeibyła
przystojna,choćmisiowata,terazjednaksprawiaławrażenie
opuchniętejirozlazłej.Wdodatkuwykrzywiałoniezadowolenie.
Zdecydowanieniewzbudzałsympatii.
ZłapałGrzesiaodtyłuzaszyję,jakkurczaka,iodciągnąłnabok
ścieżki,jednocześnieprzykładającmulufępistoletudoskroni.
Chłopiecstruchlał.Ręceautomatycznieskoczyłymudogórywpróbie
obrony,zarazjednakbezwładnieopadływzdłużtułowia,gdyżmetal
przygłowiezniechęciłgodobohaterskichzrywów.Gwałtownie
zachłysnąłsiępowietrzemipopatrzyłpytająconablondyna.
Psapoprowadzikolega,amysięprzespacerujemywetroje
oznajmiłłysygłosemtakcichym,jakbytrzymałwrękuwędkę,anie
brońzpalcemnaspuście.
Kufawpadławszałizaczęłasięwyrywaćtemuzkotami.Wcalesię
jejniebał.Bezpośpiechuzarzuciłjejnagłowęsztywnyparciany
worekimocnozwiązałnaszyi.Sukaszamotałasięiujadałazaciekle,
alenagłeodcięcieodbodźcówwzrokowychchybaniecooszołomiło.
Pociągnąłmiędzydrzewa,tymczasemgośćtrzymającyGrzesia
wskazałEdyciegestem,żebyposzłazablondynemipsem.
Puśćgo!rzuciłastanowczoBlińska.
Wcaleniezamierzałaulegać.Byłapewna,żepistolettotylko
zwykłystraszak.Miałapodejrzeniegraniczącezpewnością,żetojakiś
głupiżartwymyślonyprzezBeatę.Całyczassięrozglądała,czygdzieś
międzydrzewaminieczaisiękoleżanka.Widzącprzerażeniemalujące
sięnatwarzyGrzesia,którynajwidoczniejuwierzyłwszopkę,miała
ochotędopaśćkretynkęirozerwaćnastrzępy.
Idź,kurwa,wreszcie,bognojowiłebupierdolę!warknąłłysy.
Dziwnierozszerzoneźrenicebłysnęłyobłędem.Szyjafaceta
poczerwieniałazezłości.
Edytapoczuła,żewzdłużkręgosłupaspływajejstrużkapotu.
Nasekundęzajrzałasynowiwoczyiposłuszniezagłębiłasięwgąszcz
zieleni.
Pokilkudziesięciukrokachznaleźlisięnaminiaturowejpolanie,tuż
przyjeziorze.Nasamymśrodkustałostare,wysłużonemondeo.
Wyglądałotak,jakbyjużjakiśczastemuwyzionęłoduchaitylko
cierpliwieczekałonagodnypochówek.Blińskawątpiła,czygratjest
wstaniejeszczegdziekolwiekpojechać.Przeszłojejprzezmyśl,
żemożechodziimosamochód.Kitztym,niechbiorątoyotęwdiabły,
bylebyprzestalistraszyćjejdziecko.Miałajużtonawet