Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przygotowaną,albonawetzamówićróżę…?”zastanawiałasię
zgnębionaAntonia.
Wprawdzieniemiałaanigroszaodłożonegonatakieleczenie,
jednakpilnieigorączkowoszukaławyjścia.
PewnegorankaszczęśliwieprzyszłajejnamyślEmiliaLukas,jej
szczeraprzyjaciółkaipowolinieśmiałanadziejazawitaławskołatane
sercemłodejwdowy.
Emilia,no,naturalnie,żeteżwcześniejnatoniewpadłam!Milka
mojakochana!cieszyłasięgłośnozeswegokonceptu,chodząc
poizbiezmaleńkąKarolinąnarękach.
Milka?Milka-ciocia?…PodniosłagłówkęJoanka,bawiącasię
wkącieizbyzszarym,młodziutkimkotem.Machałamuprzednosem
szeleszczącympapierkiemprzywiązanymdodługiejnitki,którą
trzymała,azwierzątkouparciepróbowało„myszkę”złapać.Moja
Milka-ciocia?
Tak,właśnieona!przytaknęłapodekscytowanamatkainiezbyt
uważając,niemalwrzuciładokolebkiuśpioneniemowlę.Naszczęście
sięnieobudziło.
„Milkatojużnapewnotrzymacośwszufladzieswejkomody,pod
wykrochmalonymiobrusami!myślałazcorazwiększąradością.
ToćnastałepracujeusamegoGodulli,nigdynienarzekanatego
dziwolągaiwbrewtemu,coludziegadają,dobrzejejsięuniego
powodzi…No,iconajważniejsze:MilkabardzolubiJoankę,zawsze
bierzenakolanaizabawia,tomoże…możeipożyczydlaniej
naznachora…?”
PomysłzEmiliąpojawiłsięparędnipotym,jakAntonia,
wykończonabrakiemsnu,włożyładokoszykanajokazalszejajka
zgrzędywswoimskromnymkurniku,izwróciłasięopomoc
dohebamyLichociny,położnej,tejsamej,któraodebrałaobydwajej