Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
MałaJoankaśniłajakiśkoszmar.
Rzucałasięwpościeli,naczołowystąpiłyjejkropelkipotu,głośno
jęczałaiwyraźniewzywałaojca.
Ojciecnieżył.
Dzieńwcześniej,wzimny,marcowyporanek1845rokuzostał
pochowanynacmentarzuparafialnymwBiskupicach.
Wrazzsuchymtrzaskiemwiekatrumnydlajejmatkizamknąłsię
etapwzględnejstabilizacjiipoczuciabezpieczeństwa.Względnej,
boitakżylizdnianadzieńiniestarczałodonastępnejwypłaty.
Krzykidziewczynkizbudziłymatkę,którawpierwszejchwilinie
wiedziała,cosiędzieje.
Niemanicgorszegoniżpierwszy,ledwieszarzejącyświt
popogrzebie;tazłudnanadzieja,żemożetowszystkobyłotylkozłym
snem,azarazpotem–poczuciebezlitosnejprawdy.
Wystraszonej,napołyśpiącejjeszczeAntoniiGryzikpoczątkowo
wydawałosię,żepłaczcórkidobiegawprostztamtegogrobu,
ześwieżozasypanegogrobumęża.
Oblałjązimnypot,gwałtowniewstałazpościeliiprzeżegnałasię
nabożnie.Kilkakrotnie,bydodaćsobieodwagi.
Poomackupodeszładooddzielonegokotarąkątaizby,gdziespały
obiejejcórki,JoannanastarymszezlonguiKarolina–wdrewnianej
kolebce,opatulonakoronkowymbecikiem.
Niewiedziała,cozrobić–czyzbudzićJoankę,czyraczejdaćjej
sięwykrzyczeć?Ztrudemschyliłasięipodniosłalichąkołderkę,która
spadłanapodłogę.Przysiadłanabrzegułóżka,popatrzyłaotępiała
naspoconą,wykrzywionąbólemtwarzyczkędziecka.Znarastającym
przygnębieniemuświadomiłasobie,żeJoankamajużtrzylatka