Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Miałanasobiegrubysweterwświątecznewzory,adotegodżinsy,
obowiązkowoposzarpanenaobukolanach.FryzuraMilenyzdawała
sięidealnieoddawaćjejnastawieniedożycia.Krótkoprzystrzyżone
włosysterczaływróżnestrony,jakbynietknąłichgrzebień.
Oczywiściemógłtaksądzićkażdy,ktonigdyniemiałkrótkichwłosów
iniewie,iletruduwymagaułożeniefryzurytak,bywyglądałajak
artystycznynieład.
–Miłajakzawsze–odburknąłJacek,usiłujączetrzećserwetką
plamyzkoszuli.
–Niemamyczasunaduperele–przerwałaimLaura.
–Królowaniedługozadzwoniiniezamerdaogonkiem,jeślinie
rzucimyjejjakiejśsoczystejkostki–dodałaMilena,odsuwając
odsiebiepustytalerzpoobfitymśniadaniu.
–Kawanatarasie?–zażartowałJacek.
–Dlabałwanatoidealnemiejsce–podsumowałaMilenarzeczowo.
–Poprośodużydzbanekkawyispotykamysięwmoimpokoju.
–Polecępolaptopa–rzuciłaMilena,gdyzostałysame.
–Musiszmutakciągledokuczać?
–Totylkożarty.Niezaśmiecajsobienimitejmądrejgłówki.Lepiej
myślnadprojektem,boHarpiagotowanasstądniewypuścić
ażdowiosny.
–Nawettaknieżartuj–zaperzyłasięLaura.–Swojądrogą
naprawdęjąprzypiliło.
–Najwyraźniejpociągająjąpolitycznesalony.
–Alboludzieznajdującysięnatychsalonach.
–Chłopajejtrzebaityle–skwitowałaMilena,wstającodstołu.
Lauraweszładoswojegopokojuiwypakowałaztorbykomputer.
Widzącrozładowanąbaterię,podłączyłagodokontaktuiwprowadziła