Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–ChodzioMun-seoka.Pytam,czywieszmoże,wjaki
sposóbumarł.
Natwarzymężczyznydojrzałpoirytowanie–
niecodziennywidok.Zmierzyłgowzrokiem,poczym
znówprzeniósłspojrzenienawyświetlacziodparłoschle:
–Zginąłwwypadku.Przecieżbyłeśnapogrzebie,sam
słyszałeś.
–Itotyle?–zapytałponownie.
–Tak,docholery.Przysnąłzakółkiem,uderzyłwcoś
izginąłnamiejscu.–Potychsłowachszefnareszcie
oderwałwzrokodtelefonuizacząłsięwniego
wpatrywać.–Atyco,zdrzewaspadłeś?Przecież
owszystkimmówilinapogrzebie,więcpocopytasz?
–Nieno,poprostu…–wydukał.–Bardziejsięznim
trzymałeś,więczastanawiałemsię,czyniewieszmoże
czegoświęcej…
–Anawetgdybymwiedział,tocobytozmieniło?Życia
mutonieprzywróci.–Szefponownieskierowałwzrok
naswójtelefon.Tymrazemodpaliłchybajakąśgrę.
Wnętrzepustegosalonuwypełniałobuczenie
pracującegoklimatyzatoraorazodgłosydochodzące
zgry,którązainteresowaniepróbowałudawaćkierownik.
Tae-gyeongmiałwrażenie,żecałewnętrzepustego
lokaluwypełniarójlatającychwkołoniewidzialnych
owadów.
–Możewłączymymuzykę?–zaproponował,boniebył
jużwstaniezdzierżyćhałasuprzywodzącegonamyśl
bzyczenieowadów.
Szefniepodniósłnawetgłowy,rzuciłtylkokrótko:
–Dajspokój.–Potychsłowachwstał,pokręciłsię
chwilęniezręcznieizarazznówopadłnakrzesło.Przez
dłuższąchwilęsiedziałwmilczeniu,bawiącsięjedynie
kciukami,poczymwymamrotał,jakbysamdosiebie:–
Skurczybyk,żebytakbezsensownieodejść…Znas
wszystkichtowłaśniejemunajlepiejsiępowodziło…