Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadziedziniec?”.
Kiedyjednakznalazłemsięwsklepie,bacząc,abypodłoganie
zaskrzypiała,izdającsobiesprawę,żenajlżejszyhałaswsklepie
Jupienasłyszalnyjestteżwmoim,pomyślałem,jaknieostrożnibyli
JupienipandeCharlusorazjaksprzyjałoimszczęście.
Nieśmiałemsięporuszyć.StajennyGuermantów,korzystając
zapewnezichnieobecności,przeniósłdopomieszczenia,wktórymsię
znajdowałem,drabinęprzechowywanądotądwwozowni.Gdybym
naniąwszedł,mógłbymotworzyćlufcikisłuchaćtak,jakbymbył
uJupiena.Bałemsięjednaknarobićhałasu.Niebyłotozresztą
potrzebne.Niemusiałemnawetżałować,żedopieropokilkuminutach
dotarłemdomojegokramu.Napodstawienieartykułowanych
dźwięków,jakieusłyszałemodrazuzesklepuJupiena,wnoszę
bowiem,żepoprzedziłojeniewielesłów.Poprawdziedźwiękitebyły
takgwałtowne,żegdybynieodpowiadałoimjęczenieooktawę
wyższe,mógłbympomyśleć,żetużobokmniektośkogośzarzyna,
apotemmordercaijegowskrzeszonaofiarabiorąkąpiel,abyzmazać
śladyzbrodni.Późniejzrozumiałem,żeistniejecośrówniehałaśliwego
jakcierpienie,amianowicierozkosz,zwłaszczagdyłączysięona
przybrakuobawyowydaniepotomstwa,oczymtutajniemogłobyć
mowypomimo(małoprzekonującego)przykładuzeZłotejlegendy
ztroskąozachowaniehigieny.Wreszciemniejwięcejpopółgodzinie
(wczasiektórejpocichuwspiąłemsięnadrabinę,abypopatrzećprzez
lufcik,któregonieotworzyłem)zawiązałasięrozmowa.Jupien
stanowczoodmawiałprzyjęciapieniędzy,jakieoferowałmupan
deCharlus.
Następniewyszedłzesklepu.„Oj,czemuśtutakigolutki?rzekł
pieszczotliwiedobarona.Brodytakieśliczne!”„Fuj!
Toobrzydliwe”odparłbaron.Zatrzymałsięjeszczenaprogu
iwypytywałJupienaosprawydzielnicy.„Wieszcośmożeotutejszym
sprzedawcykasztanów,nietympolewej,towstręciuch,tympostronie