Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
takoschły,drażliwyiarogancki,żefałszywaagresjaskrywaładobroć
iłagodność,któretaknaiwnierysowałysięnajegotwarzy,gdy
wychodziłodpanideVilleparisis.Mrużącoczyodsłońca,zdawałsię
niemaluśmiechnięty,wjegopozbawionejnapięcia,jakgdyby
naturalnejtwarzydostrzegłemcośtakczułego,takbezbronnego,żenie
mogłempowstrzymaćsięprzedmyślą,jakbardzobysięoburzył,
gdybysiędowiedział,żejestobserwowany;tenczłowiekbowiem,tak
rozkochanywmęskości,takwyczulonynajejpunkcie,uważający
wszystkichzaohydniezniewieściałych,wjednejchwilitakbardzozdał
misiępodobnyswoimirysami,wyrazemtwarzy,uśmiechem
dokobiety!
Znówmiałemzmienićmiejsce,żebymnieniezauważył;niebyło
aniczasu,anikonieczności.Coteżujrzałem!PandeCharlusiJupien
stalitwarząwtwarznadziedzińcu,naktórymzpewnościąnigdysię
niespotkali(tenpierwszybywałwpałacuGuermantówtylko
popołudniu,kiedydrugibyłwbiurze),baronnagleszerokootworzył
przymknięteoczy,nadzwyczajuważnieprzyglądałsię
ekskamizelkarzowinaprogujegokramu,podczasgdyten,osłupiały
naprzeciwpanadeCharlusa,wrosływziemięniczymroślina,
wpatrywałsięzachwyconywbrzuszekpodstarzałegobarona.Jeszcze
bardziejzadziwiającebyłoto,żekiedyzmieniłasiępostawapana
deCharlusa,wyglądJupiena,jakgdybyprawemjakiejśtajemnej
sztuki,odrazusiędońdopasował.Baron,którypróbowałterazukryć
swojewrażenie,leczpomimoudawanejobojętnościzdawałsięoddalać
zwielkimżalem,odchodził,wracał,spoglądałwdal,uwydatniając
pięknoswoichźrenic,przyjmowałpróżną,niedbałąipociesznąminę.
Jupienzaś,porzuciwszydobrzemiznane,zacneiskromneoblicze,
wdoskonałejsymetriiwzględembaronauniósłgłowę,dumniewypiął
pierś,zgroteskowązuchwałościąpołożyłpięśćnabiodrze,uwypuklił
pośladkiiporuszałsięzkokieteriągodnąorchideiwdzięczącejsię
dosprowadzonegoprzezopatrznośćtrzmiela.Niewiedziałem,