Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zespokojem.–KochamGracetak,jakkochałbymwłasne
dziecko,dlategozrobięwszystko,żebymiałazapewnione
godneżycieiwyrosłanamądrąkobietę.Takmądrą
ibystrąjakjejmama.
Nabrałemwpłucakolejnyhaustpowietrza.
–Będęsięstarałzewszystkichsił,żebyprzyznali
minadniąopiekę.Nawetjeślimusiałbymporuszyćcałe
piekło,żebytegodokonać–dodałemszeptem,patrząc
rodzicomprostowoczy.–Obiecajcietylko,żenie
będzieciemitegoutrudniaćisięnatozgodzicie.Chociaż
razzróbcieto,ocowasproszę,bowaszupórwcalenie
sprawi,żeodpuszczętemat.
Spojrzeliposobieiwyraźniedostrzegłemmalującesię
naichtwarzachzwątpieniewymieszanezchęcią
spełnieniamojejprośby.Domyślałemsię,żedlanich
torównieżbyłopiekielnietrudne.Ich–terazjużjedyne
–dzieckochciałopoświęcićwszystkowimięzłożonej
obietnicy.
Milczeli,zupełnieprzytłoczenirozmową
inajpoważniejsządecyzją,jakąprzyszłoimpodjąć.Byli
przerażeni,aleja–pomimożałobyiprzepełniającego
mniesmutku–niezawahałemsięnawetprzezchwilę.
Doskonalewiedziałem,jakąpodejmujędecyzjęizczym
sięonawiąże.Przezokrągłyrokprzygotowywałemsię
nato,żetendzieńwkońcunadejdzie.
Ichoćbymmiałzrezygnowaćzewszystkiego…Dla
swojejsiostrzenicybyłbymwstanietozrobić.
Ojciecwstałodstołujakopierwszy.Podszedłdodrzwi
pokoju,wktórymspałaGrace,izajrzałdośrodka,jakby
jejwidokbyłpomocnywpodjęciutejtrudnejdecyzji.
Chwilęstałwzupełnejciszy,ajegogrdykadrżałazkażdą
sekundącorazbardziej.Janatomiastzaciskałemnerwowo
pięści,czekającnajakiekolwieksłowozjegoust.
Tachwilazdawałasięciągnąćwnieskończoność.
Minęłaminuta.
Dwie.
Trzy.
Amożenawetwięcej,bostraciłemrachubę?
–Jutrozsamegoranazadzwoniędoswoichprawników