Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PamięciAlexaMcKenny
Odszedłzbytwcze
śnie,aleniezosta
niezapo
mniany.
Myślałem,żewidząctabliczkę,poczujęcoświęcej,aletobyło
przedewszystkimdziwne.Jakbyzaszłojakieświelkie
nieporozumienieiAlexladachwilamiałpojawićsięzesłowami:„Ale
tobyłopojebane,conie?”.
–Możeusiądziemy?
Sarahwzruszyłaramionami,wciążwpatrującsięwbalony,jakby
mogłaprzebićjewzrokiem.Pochyliłemsięnadplątaninąwstążek
izacząłemsięznimimocować,ażudałomisięodwiązać
jeodporęczyławki.
–Jake,nie…–zaprotestowała,alebyłojużzapóźno.Patrzyliśmy,
jakbalonyunosząsięwgóręipłynąwpowietrzunaddrzewami.
–Stary,czytoabyniezaszko
dzimor
skimżyjąt
kom?
Proszęcię,Alex…Chciałemzachowaćsięjakdżentelmen.Niepsuj
mitego.
–Lepiej?
–Niemusiałeśtegorobić…
–Wiem,alezrobiłem–odparłem,zapraszającjągestemwstronę
ławki,nacokącikijejustuniosłysięnieznacznie.
–Dzięki–wyszeptała.
Usiedliśmypoobustronachtabliczki.Sarahpodwinęłajednąnogę
podsiebiewtakisposób,żebyłazwróconawmojąstronę.
Przejechałapalcempoimieniunatabliczce.
–Tosurrealistyczne–powiedziała.
Przytaknąłem.
–Dobrzepowiedziane.Wpunkt.
Piskliwyśmiechdziecinaplacuzabawodbiłsięechemodwody.
Wtymmomenciepodobnaradośćwydawałasięnienamiejscu.
–Wciążniejestemwstaniepowiedziećnagłossłowana„z”
–powiedziałaSarah,nieodrywającwzrokuodtabliczki.
–Słowana„z”?–niepowiem,cojakopierwszeprzyszło
midogłowy.
–Tyzboku.
Zna
lazłsięświę
to
je
bliwy.
–Nowiesz,z-m-a-r-ł-y–przeliterowała.
Okej,możefaktyczniebyłatrochędziwna.
Kiwnąłemgłową.
–Teżzanimnieprzepadam–powiedziałemitobyłaprawda.