Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Toprawda.Skądtymnietakdobrzeznasz?
–Zpoprzedniegożycia.
–Dozobaczenia!
–Mamwielkąochotę...
Mójkochanekjestbardzozmęczony.Chciałbyzaszyćsięgdzieś,
schować,położyćdołóżkaizamknąćzasobądrzwi,tak,bynikt
gonieznalazł,niktniepotrzebował,niechciałodniegoniczego,przez
długiczas.Niebyłdziśwklinice,powiedział,żezachorował.Nie
zostałjednakwdomu,niebyłbytamsam.Wspiąłsięcicho
pozewnętrznychschodachdomudogabinetu,wktórympopołudniami
przyjmujepacjentów,aktórydopopołudniamiałbyćpusty,
rozglądającspodnasuniętejnaoczyczapki,czyniewidzigowracająca
zzakupówżonaalboktóraśsąsiadka,czyniezdradzigoszczekanie
psa.Przekręciłogrzewaniewkaloryferach,bobyływyłączonenanoc.
Siedziałjakiśczasprzybiurku,wczapceirękawicach,gapiącsię
wlaptopa.Byłocicho.MyślałowierszuElizabethBishop,onaszej
wczorajszejrozmowie.
Ażzrobiłosiępóźnoiprzyszłarecepcjonistkaorazinnypersonel.
Czaswziąćsięwgarść.
Wpoczekalniutworzyłasiękolejka.Mójkochaneksłyszyodgłosy
ludzkichrozmówiwezwanierecepcjonistki.Idziedopokojuobok.
Kręcimusięwgłowie.–Możemamgrypę?–myśli.–Czywszystko
wporządku,doktorze?–pytapielęgniarka.Nieodpowiadajej,choć
rzucaprzelotnespojrzenie.–Migrena?–pytawytresowana
przedstawicielkapersoneluniższegoszczebla.–Tabletkę?–upewnia
się,nieuzyskującodpowiedzi.
Mójkochaneksiadazakolejnymbiurkiemispoglądanakartę
pierwszejpacjentki.Dajeznaćpielęgniarce,żebyjąpoprosiła
dośrodka.–Iketopromforte!–krzyczy,gdypacjentkaprzekracza
próg.
Odwejściatamtejkobietyniewidzinicinnego.Jakbycałypokój
rozpływałsięwgęstymmlekumgły,atylkosamśrodek,wąskie
centrum,pozostawałowyraźne.Patrzynanie.Nieodrywawzroku.