Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Teraz
UDAJEMISIĘDOTRZEĆDORECEPCJIBEZZWRACANIA
NASIEBIEuwagi.Biurkojestniezwykłe,wyrzeźbione
zdużegopniadrzewarustykalne,alenietandetne;
toucieleśnienieikwintesencjaestetykimamy,bardzo
wjejstylutylkożenikogozanimniema.Pośpiesznie
jemijam,wślizgujęsiędogabinetuizamykamzasobą
drzwinaklucz.
Pokójwyglądabardziejjakwnętrzechatyrybackiejniż
miejscepracy:ścianyzsosnowychbali,dwaantyczne
biurka,małeoknoprzesłoniętecienkązasłonkąwkratkę.
Wątpię,abywielesiętuzmieniłoodXIXwieku,gdy
hotelikzostałzbudowany.Nicniewskazujenato,ile
czasuspędzałatumama,możezwyjątkiemzdjęciamnie
jakomałejdziewczynkiprzypiętegododrewnianejściany
iwciążunoszącegosięwpomieszczeniusłabegozapachu
perfumClinique.
Opadamnajedenzwysłużonychskórzanychfoteli
iwłączamstojącynabiurkuplastikowywentylator.Itak
jestemjużlepkaodpotu,alewśrodkujestkoszmarnie
dusznotojednozniewielumiejscwbudynku
pozbawionychklimatyzacji.Unoszęzgiętewłokciach
ramionajakustrachanawróbleiwymachuję
rękamiwprzódiwtył.Plamypodpachamitoostatnia
rzecz,jakiejmiteraztrzeba.