Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Czy…wszystkookej?Oczywiście,żenie–odpowiada
natychmiastsamsobie.–Naprawdęniewiedziałaś,
żeprzyjadę.Jesteśtu,botwojamamanieżyje.
Podnoszęręce,aleniewteatralnym,dramatycznym
geście,tylkopoprostudlatego,żejestemnaprawdę
oszołomiona.
–Teraztomiejscejestmoje.Zostawiłamijewspadku.
Willwpatrujesięwemnie,ajaodwracamwzrok.Całe
tygodniebudzeniasięwśrodkunocyiprzewracaniasię
godzinamizbokunabokdająmisięporządnieweznaki,
azmęczenie,któreczujęgłębokowkościach,wypływa
wkońcunapowierzchnię.
–Fern…–mówiWillcichoidelikatnie.Obracaobrączkę
napalcu.Zapomniałamotymjegonawyku.–Takbardzo
miprzykro…
Jegosłowauderzająwemnieniczymciosobuchem
siekierywczaszkę.Jasne,chciałamtousłyszeć…alenie
ztegopowodu.Czuję,żezaczynamidrżećdolnawarga.
Sięgapomojąrękę,alecofamjąpozajegozasięg.
–Nie…
–Fernie?–wołazeszczytuschodówJamie.–Czy
wszystkodobrze?
–Nicminiejest!–odkrzykuję,odsuwającsięnabok,
abyzrobićmiejscegrupiezmierzającejdohoteliku.
Jamieżyczygościomudanegowieczoruiinformujeich
uprzejmie,żeserwujemydziśnaprawdępyszneplacki
krabowe,poczymzbiegapodwastopnienaraz,aby
donasdołączyć.NiejesttakwysokijakWill,alezawsze
czułsięniezwyklekomfortowowswoimciele.Zachowuje
się,jakbybyłprawdziwymgigantem,władającym
udzielniecałąotaczającągoprzestrzenią.
–Zostawiłpanswójklucz,panieBaxter–mówi,mrużąc
oczywszparkiipodającWillowikartędostępu.–Iwalizkę
–dodajeznacząco.–Alepolecędostarczyć
jądopańskiegodomku.