Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czekając,ażochłonęprzedwłożeniemszpilek,wpatruję
sięwstertęnaszychbroszur.„BrookbanksResort–Twój
wymarzonyazylwMuskoce,wktórymuciekniesz
odproblemów,czekanaCiebie!”–zapewnia
entuzjastycznienapisnadzdjęciemplażyozachodzie
słońca,zprzypominającymmały,sielskidworek
hotelikiemmajaczącymwtle.Prawiemnietośmieszy;
mniezdecydowanienieudałosięznaleźćtuazylu,
ucieczkiodproblemów,bo…cóż,sąonenierozerwalnie
związaneztymmiejscem.
MożeJamiezapomni,żezgodziłamsiętozrobićdziś
wieczoremibędęmogłazakraśćsięzpowrotem
dodomu,włożyćrozciągniętespodnieiwlaćwsiebie
wiadrozimnegobiałegowina?
Słyszęszczękklamki.
Cóż,najwyraźniejnicztego…
–Fernie?–dobiegamniegłosJamiego.–Cośnietak
zzamkiem?Czyjesteśjużgotowa?
–Dajmijeszczepięćminut!–udajemisięwykrztusić
przezściśniętegardło.
–Chybaniezamierzaszsięwycofać,co?Obiecałaś…
–przypominami,zupełnieniepotrzebnie.
Bałamsiętegoprzezcałydzień.Możenawetprzezcałe
mojeżycie?
–Wiem,wiem–mamroczę.–Muszętylko…skończyć
papierkowąrobotę.–Zaciskampowieki,krzywiącsię
wduchuzpowodugłupiejwpadki.–Toznaczy,jużprawie
skończyłam.
–Jakąznowupapierkowąrobotę?Chodziozamówienie
napościel?Przecieżrobimytozapośrednictwem
systemu…
Mojamamamiałaspecjalnieopracowanysystemdla
niemalkażdejrzeczywośrodku,aJamieniechce,żebym
mieszałasięwktórykolwiekznich.
Wiem,żesięmartwi.Mamyszczytsezonu,alewiele