Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pokoigościnnychstoipustych.Jestemtuodsześciu
tygodniiJamieuważa,żetotylkokwestiaczasu,zanim
zacznębraćsprawywswojeręce.Niewiemnawet,czy
słusznie.Niemamnawetpewności,czyzostanę.
Niemożeszsięprzedemnązamykaćwmoim
własnymbiurzemówi.Mamklucz.
Przeklinampodnosem.Oczywiście,żema.
Tobędziekatastrofalnieżenujące,jeślibędziemusiał
mniestądwyciągaćsiłą,ajestemprzekonana,żesię
przedtymniezawaha.Nierobiłamscenwośrodku
odostatniejklasyszkołyśredniejiniemamzamiaru
wracaćdotegoakuratteraz.
Terazczasamiczujęsiętutaj,jakbymwróciła
dotamtychczasów,aleniejestemjużtamtąbeztroską
siedemnastolatką.
Bioręgłębokiwdech,wstajęiwygładzamprzód
sukienki.Jestzbytobcisła,alepodartedżinsy,wktórych
chodzęnacodzień,nieodpowiednimstrojem
napółoficjalnąwizytęwjadalni.Kiedysięprzebierałam,
niemalsłyszałamgłosmamy:„Wiem,żewolałabyśprzez
całybożydzieńchodzićwpiżamie,alemusimynadawać
ton,skarbie”.
Otwieramdrzwi.
Jasne,niemalbiałelokiJamiegokrótkoprzycięte
ischludnieułożone,alemasamądziecięcątwarz,
którątakdobrzepamiętamzczasów,gdybyliśmymłodzi,
aonnienależałdofanówużywaniadezodorantu.
Chodziozamówienienapościel?pyta.
Absolutnieniemamroczę.Przecieżmaszdotego
swójsystem.
Wodpowiedzimruganieprzytomnie,niebardzo
wiedząc,czytylkosięznimdroczę,czymówiępoważnie.
Jestmenadżeremośrodkaodtrzechlat,ajanadalnie
mogętegopojąć.Wwyprasowanychspodniach
ikrawaciewyglądajakprzebranyprzedszkolak.Wmoim