Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Żyrandol2
KiedydojeżdżajądoIkei,jużprawieniepada.Richardprzełącza
wycieraczkinawolniejsząpracęiszukającmiejscaparkingowego,
posępniezastanawiasię,jaktomożliwe,żeznówspieprzyłsobie
jedynynaprawdęluźnydzień,jedyny,bojutrowieczoremmusijuż
przygotowaćkilkarzeczydopracy,jedyny,kiedychciałrobićto,
nacomiałochotę,czyliwreszciepojeździćnarowerze.Cieszyłsię
natocałązimę,sprawdzałpogodęidziśzapowiadaliidealnewarunki
nawczesnowiosennąprzejażdżkę,niebyłomowyodeszczu,mógł
przewidzieć,żetotylkoprzelotneopady,chwilębypoczekali
iwyruszyligodzinępóźniej.Alenie,lepiejpchaćsiędoIkei…
Czemutakkrążysz?pytaAlice.
Co?
Dlaczegonieparkujesz?Przecieżmasztrzywolnemiejsca.
Tu?
Aczemunie?
Żebyniezasuwaćwdeszczuprzezcałyparking?Znajdęcośbliżej
wejścia.
Jezu,niemożeszprzejśćparumetrów?
Alicemlaszczezniezadowoleniem,atacoznowu,gdzieśimsię
śpieszy?Niemożnaposzukaćlepszegomiejsca,bliżej?Nawetnie
madużegotłoku.
Możetu,co?
Richarduważa,żespokojnieznalazłbylepsze,bliżejwejścia,ale
parkuje,skoroAlicesięupiera.
Nimwchodządośrodka,Richardmamokrewłosyiwilgotny
płaszcz.Chybafaktycznierowerniebyłbydziśzbytmądrym
pomysłem,skoromakatar.Alepopołudniupójdzienasiłownięalbo
pobiegać,nieważne,czyzAlice,czybez,choćwolałbyznią.