Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nafraímpociągnąłkolejnyłykwody,rozkoszującsięchłodnym
ukojeniemiczekającnaciągdalszy.
Dlaczegoniepowieszmipoprostu,gdzieonjest?Nierozumiem
cię,zachowujeszsię,jakbyśchciałumrzeć.Comożebyćważniejsze
niżtwojeżycie?Wodziławzrokiemmiędzynimadiabłem
nakarcie,jakbyszukałapodobieństw.Jejkościpoliczkoweostro
odcinałysiępodskórą,schodząckukącikomust.Eydalaschudła.
Nierozumiesz,żegoznajdę?Rozbierzemytwojąruderę,kamień
pokamieniu,akiedyznajdęlist…KiedyznajdęjegoWtenswój
teatralnysposóbzawiesiłanachwilęgłos.Myślisz,żezdołasz
wytrzymaćdłużejniżja?Żewystarczyczekać?Nie…Nie,Nafraímie.
Jagoznajdę,agdybędęmiałakrew,przezcałąwiecznośćbędęmogła
oglądać,jakcierpisz.Nierozumiesz?
Nafraímniemógłpowstrzymaćuśmiechu.Tazepsutakobietanie
podejrzewała,żediabełprzepadł.Grífopuściłtenświat,skazując
wszystkichvardarich,codojednego,naśmierć.Jeślitamyślwogóle
przemknęłajejprzezgłowę,zdusiłchorobliwypopęd,obejmujący
owielewięcejniżpragnienie.
Eydalapołożyładłońnapiersiispojrzałananiegozfałszywym
współczuciem.
Zpewnościąjesteśwyczerpany.Przemarzniętyispragniony.Nie
musiszdożywaćswychdnitutaj,Nafraímie.Wtenniegodnysposób.
Gdybyśchciał,mógłbyśstądwyjśćnawetdziś.Pojechaćdodomu.
Musicibyćniewymownieprzykro…
Nafraímzłożyłbukłaknapiersiizebrałsiły,bycośpowiedzieć.
Wszystko…zacząłiprzełknąłślinę,abyłatwiejmubyło
mówić.Wszystko,czymjesteśmy,opierasięnasiedemsetletniej
niewoli.Byłobyniestosowne,gdybymzacząłsięskarżyćjużpostu
dniach.
Eydalaodchyliłagłowęwtyłiroześmiałasiębezgłośnie.Tobył
okropnyzwyczaj,jakbynauczyłasięśmiać,patrząc,jakinnitorobią,
aleichniesłysząc.
Wierzysz,żektościęuratujepowiedziałasucho.Aletaksię
niestanie.Niktjużotobieniemyśli,Nafraímie.Niktniewie,gdzie
jesteś,nawettysam.
Nawetjasam?Nafraímzacząłsięśmiać.Ochrypłyśmiech