Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
plecami,choćrozsiewanyprzezniegoaromatpaczuliirozmarynu
znówokazałsiębezsilnywobecwydobywającegosięspodstarych
desekpodłogowychzapachukalmarówsmażonychnagłębokim
tłuszczuorazodoruśmietnikówstojącychztyłubudynku.Ciasne,
ciemnepomieszczeniewydawałosiękurczyć,choćoddychałamprzez
usta.
MistycznyAugurprzycupnąłprzybostońskimtargowiskuFaneuilHall
wieledekadtemu,gdziesąsiadowałzkolejnymitanimiiregularnie
bankrutującymirestauracjami,któreserwowałyowocemorza
naparterzebudynku.OstatniobyłtoszczególniezłośliwyLobster
Larry’s.
–Toznaczy…–odezwałsięklient,spoglądającnałuszczącąsię
kwiecistątapetęistojącetużobokposążkiBuddyiIzydy.Następnie
przeniósłwzroknakarty,którerozłożyłamprzednimnastole.
–Nocóż…
–Nośmiało!–spróbowałamjeszczeraz.–Interesująciętwoje
egzaminykońcowe?Karierazawodowa?Nadchodzącysezon
huraganów?Amożeciekawicię,czytwojemieszkaniejest
nawiedzone?
Playlistazłożonazdźwiękówrelaksującegodeszczuigongów
wiatrowychsączącychsięzmojegotelefonuwłaśniedobiegłakońca.
Sięgnęłampokomórkę,żebypuścićjąodpoczątku.Zakurzoneświece
elektrycznemigotałydookołanapółkach,choćciemnośćrozlewająca
sięwokółnichskutecznieukrywałaszczegółyobskurnego
pomieszczenia.
Nodalej,pomyślałamlekkopoirytowana.
Miałamzasobąsześćdługichgodzinsłuchaniautworów
wyśpiewywanychprzezmnichówibezmyślnegoprzestawiania
kryształównapółkach,przerywanegowizytaminielicznychklientów.
Cabellpewniezdobyłjużkluczipozakończeniutegospotkania
mogłamwreszciezająćsięprawdziwąrobotą.
–Poprostunierozumiem,coonawnimwidzi…–zacząłFranklin,
leczurwał,gdyprzerwałomucyfrowezawodzeniemojegozegara.