Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tobyłamatkawłaścicielkikamienicy.Tawścibska
starucha.Babuniaspotkałajeobie,matkęicórkę,
przedchwiląwbramie.Szybkozrozumiała,żenie
dorabiająwtensposób,nieczekajątamnafrajera,
tylkonanią.Iusłyszałaodnich,żemawyrzucić
zdomutoży​dow​skiedziecko.
Ja​kieży​dow​skiedziecko?
PaniZegarlińska,wnocymabyćniemiecka
ob​ława.
Gdzienibyotejporze,tużprzedgodzinąpolicyjną,
miałabyzabraćRóżę?Pewniekłamiąoobławie,żeby
po​zbyłasięma​łej.Albosamepo​szłydo​nieść...
Idziezimnanoc,Marysiupowiedziałaprzedsnem
Ba​bu​nia.
Różasięzdzi​wiła.
Nawszelkiwypadekpołożyłysiędołóżek
wubraniach.JakzwyklepomodliłysięjeszczedoMatki
BoskiejCzęstochowskiej.Możeonacośpomoże?
ApotemBabunianasłuchiwała.Miauczeniezaoknem.
RównyoddechRóżyczki.Niktgojejniezabierze.
Ci​sza.
Upewniłasię,żemałaśpi.Wstałazłóżka,
przygotowałatorbęzrzeczaminakilkadniipołożyła
przydrzwiach.Zdalekasłyszałapsy.Opiątejrano
pukaniedodrzwitoniemleczarzmówisię
wKrakowietylkowiadomo,gestapo.Jakbędąsię
zbliżać,weźmiedzieckonaręcei,jakwtedy
wTarnowie,uciekną.Ajakjezłapią,toniechteż
za​biorą.
Alenieprzy​szli.
Mimożeniezasnęłatejnocy,niebyłaśpiącaani
zmę​czona.Wie​działajuż,cozrobi.
Ranobyłyprawiegotowedowyjścia.Pośniadaniu
wystarczyłozałożyćbutyizawiązaćRóżychustkę
nagłowie.Babuniawzięłazarękę,naklatce
schodowejparęrazygłośniejtupnęłaiwyszły
naPłaszowską.Przeszłypowolipodoknami
wła​ści​cielki.