Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dorzeźby,przesunąłdłonieporamionachdziewczyny.Taką
cząsteczkęprzywiozłem.Mogęnaniąpatrzećbezkońcaicieszyćsię
zjejbliskości.
Więcniesprzedapan?wyciągnąłszybkiwniosekDominik.
Pięknabezważnychpowodówniepozbywamysię.
Kolekcjonujemyje.
Dominikmusiałsięznimzgodzić.Gdybyzostałposiadaczem
rzeźby,takżeniemyślałbyojejspieniężeniu.Nawetgdybybył
tojedynysposóbnapoprawienieswychwarunkówbytowych.
Cieniutkanićsympatiipołączyłagozkapitanem.
Rozumiempanaszepnął.
Czyżby?powątpiewałmężczyzna.
Dlaczegosiępandziwi?
Bojestpanzamłody,byzrozumiećpewneuczucia.Nawszystko
przychodziodpowiedniapora.Upłynietrochęczasu,nimdojrzejepan
dopojmowaniatajemnicyludzkiejnatury.
WątłanitkałączącaDominikazkapitanempękła;niemógł
obojętniepatrzećnajegodłońprzesuwającąsięporamionach
dziewczyny,niepotrafiłspokojniesłuchaćtegomądrali.Znów
gonienawidził,zobrzydzeniemobserwowałkościstepalce
przylegającedorzeźby.Niechciałdoczekaćmomentu,gdyspoczną
nawypukłościachpiersi.
Suchoupana,zaschłomiwgardleoznajmił,licząc,
żestwierdzenietoskłonikapitanadooderwaniasięodrzeźbyiudania
dokuchniposzklankęwody.Natylemógłchybaliczyćzestrony
gospodarza.
Kapitanbeztruduodkryłprawdziwąprzyczynęnagłegopragnienia
swegogościa.Popatrzyłnaniegozniechęcią,pogardliwiewydąłusta.
Zrobiędlanasobuherbatęzafrykańskichziółrzekł,udającsię
dokuchni.
Dominikzostałsamzfigurąbezimiennej.Miałterazcałądla
siebie,bezbezczeszczącychrąkstarca.Światłopadająceprzez
uchyloneoknorozjaśniałolewybok,szczególnienogę,gładkieudo.
Podszedł,przesunąłdłoniąodkostkiwgórę,dolekkowystającego
biodra,zatrzymałnanimpalceRozkoszowaniesięgładkością
hebanowejpowierzchniprzerwałDominikowiciężkioddechkapitana,