Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zahaczyłajednazkulstrzelcazeŚwidnickiej,iJakubRyjekzawył
zbólu.Nawettamwtedy,gdykula,kręcąckorkociągwpowietrzu,
wdarłasięwniego,rozerwałatkankę,stapiajączmateriałem
koszulki,izazgrzytałaokość,niepoczułczegoś,comogłobysię
równaćztymbłyskiembieli,tymatomowymwybuchem,który
uderzeniowąfalącierpieniarozlałsiępocałymjegociele,pozbawiając
niemalwszelkichmyśliiwciskającwichmiejscejedną,obcą,
rozgrzanądoczerwonościniczympiętno.Słowa,któresłyszałcałkiem
niedawno,aleniezrozumiałichaniwtedy,aniteraz.
„OdtądniebędzieszsięzwałJakub,leczIzrael,bowalczyłeś
zBogiemizludźmi,izwyciężyłeś”.
Potemzemdlał.
OBRZEŻAPALERMO,
SYCYLIA
…niesłuchałeśmoichporad,gdymówiłem,coijaknależyzrobić.
Niechciałeśwyrazićswojejwdzięcznościjakinni,gdydzieliłemsię
swojąwiedzą,uznając,żepoprostusobieweźmieszperorował
skrytywcieniumężczyzna,rozpostartywciężkim,obitymskórą
fotelu.Adziś,gdyrzeczypotoczyłysięniepotwojejmyśli,
przychodzisztudomnie,domojegostanowczozbytmrocznie
itendencyjnieurządzonegobiura,wdodatkuwdniuślubumojej
córki…iprosisz,bymzawynagrodzeniemtowszystkonaprawił?
Dobrzezrozumiałem?
Mówiłszeptem,alenatyledonośnym,żejegosłowomnie
przeszkadzałydochodzącezdołustłumionedźwiękimuzykiizabawy.
Nieprzeszkadzałyokrzykidziecibawiącychsięnawerandzie
iprzestronnympodwórzuogromnejrezydencji,aninawethuki
wystrzałówzewzgórza,gdziegrupkamłodychmężczyznwybrałasię
niedawnoprzetestowaćstare,alewciążsprawnelupary.
Szeptmężczyznyzcienianiósłsięechempogabinecie,odbijał
odlusterwozdobnychramach,odlamp,dębowychkomód,kanapy
iszafy,rezonowałstojącymizabliskosiebieszklankamidobourbona
namosiężnejtacy.
Androgynicznymłodzianpodrugiejstroniemasywnegobiurka
nalwichnogachporuszyłsięnerwowonakrześle.Sięgnąłręką,jakby
chciałdotknąćrozrzuconychnablaciedokumentówibibelotów
zwycieczekpoAfryce,alezarazudał,żetylkorozprostowujepalce,