Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szczękę.
–Mówiszdomnie?–Pytaniezabrzmiałoniczymecholawiny
przetaczającejsięzłoskotemprzezskalnywąwóz.
Ryjekrozłożyłręceiostentacyjnierozejrzałsięposali.
–Ajesttupozanamijeszczektośinny?Kimjesteśicotutajrobisz?
–Tymniewidzisz?
–Atysię,kolego,abydobrzeczujesz?
Wielkimężczyznanieprzestawałtrzećszczęki.Właściwierobił
tocorazszybciej,gwałtowniej.Palcejegodrugiejrękinaprzemiennie
rozluźniałysięizaciskaływpięść.
„Wytrąciłemgozrównowagi”,pomyślałRyjek,cofającsięokrok
iustawiającbokiem.Jednocześniejegoprawadłońpowędrowała
wstronękaburyzamocowanejnapasku.Widywałjużwcześniejtakich
jakten.Równiewielkichipewnierówniemocnonaćpanych.
Naszprycowanychtak,żebićtwojągłowąościanęprzestajądługo
potym,jakjużpodziurawiszichnasito.
–Pytamjeszczeraz.Kimjesteśicotutajrobisz.Niepowinnocię
tubyć.
–Toprawda,niepowinno–zgodziłsiętamteniodsunąłrękę
odtwarzy.Wydawaćsięmogłonawet,żesięuśmiechnął,alerównie
dobrzemógłtobyćcień,któryzmieniałułożeniezkażdymruchem
mężczyzny,jakbyszukałsobienajegoobliczuwygodnegomiejsca.
–Zawszegdygdzieśjestem,toznak,żestałosięcośzłego.Tym
bardziejniepowinieneśmniewidzieć.
Czyonsięwłaśnieprzyznał?
Ryjek,nieczekającanichwilidłużej,dobyłbroni,przyjąłwyuczoną
postawęiwycelowałwpierśmężczyzny.
–Nieruszajsię.Aresztu…
Tylezdążyłpowiedzieć,bonaglemężczyznadrgnąłirozmyłsię.
Niemalwtejsamejchwilikomisarzpoczuł,jakjakaśniewidzialnasiła
podbijamubroń,szarpie,wyrywaiobracawpowietrzu.Ułamek
sekundypóźniejlodowatyłokiećzawinąłsięwokółjegoszyi,atuż
przysamymuchuRyjkarozległosię:
–MasznaimięJakub?Tosięchybanazywaironia.
Komisarzszarpnąłsię,próbującsięoswobodzić.Kątemoka
dostrzegł,jakjegosłużbowabrońlecinaziemię,powoli,kręcącsię
wpowietrzujakwfinałowejsceniejakiegośwspółczesnegofilmu
akcji.„Arnoldbyjązłapał”,przemknęłamuprzezgłowęabsurdalna
myśl.„AlboBruceWillis”.
Mężczyznatrzymającygozaszyjędotknąłjegobiodra,októre