Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dżentelmenwkażdymcalu-pomyślałam…Dopierokiedyznaleźliś-
mysięnazewnątrzimuzykaucichła,dopatrzyłamsięwświetleulicz-
nychlamp,żenaprawdęjestprzystojny.Idealnerysytwarzy,delikatny
zarostinienagannasylwetka.Zzamyśleniawyrwałymniejegosłowa.
-Jesteśstąd?-zapytał.-Nigdywcześniejcięniewidziałem.
-Nie.PrzyjechałamzSopotunastudia.Mieszkamuwujostwa,aWe-
ronikajestmojąkuzynką-paplałamjaknakręcona.
-Rozumiem.Jakikierunekwybrałaś?
-Psychologię-odrzekłam,aonwtejchwilizamarł.Miałamwra-
żenie,żeprzestałoddychać.Źrenicemiałrozszerzone,akrewchyba
odpłynęłamuztwarzy,bozrobiłsięstrasznieblady.
-Wszystkowporządku?-zapytałam,uważniesięmuprzyglądając.
-Tak!-wykrzyknął,otrząsającsięzszoku.-Psychologiatodobry
kierunek.Odrazuwidać,żejesteśbardzoambitna.
-Dziękuję,jesteśbardzomiły.Aty,czymsięzajmujesz?-zapyta-
łamzaintrygowanajegoosobą.
-Ja…jestemfotografem-odparłzmieszany.-Tylkowiesz,nieta-
kim,comajakieświelkiestudio…Pracujęnazamówienia.
-Kreatywnyzawód.Aczkolwiekniewyglądasznafotografa-odpar-
łam,skanującgowzrokiemzgórynadół.
-Naprawdę?Dlaczegotakuważasz?-zaśmiałsięnerwowo.
-Poprostu-wzruszyłamramionami.-Wyglądasznajakiegośbiz-
nesmenaalbo…lekarza.-Wzdrygnąłsięnadźwięktychsłów.-Ale
przypuszczam,żegdybytakbyło,toraczejbyśniezaglądałwtakie
miejsca?-zgadywałam,chcącrozluźnićatmosferę.
-Pewniemaszrację-odparłniecopoważnymtonem,jakbyanali-
zowałkażdewypowiedzianeprzezemniesłowo.-Maszchłopaka?
-Nie.Toznaczy…jużnie.-Spuściłamwzrok,unikającjegospojrze-
nia.Żeteżmusiałporuszyćakurattentemat.
-Czylimogęztobązatańczyćbezobawy,żektośmniepobije?-za-
pytał,lekkounoszącmójpodbródekispojrzałmiwoczy.Zacisnęłam
powieki,byniewidziałłez,którewezbrałymisięwoczach.
20