Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużtyleróżnegonieszczęścia,cierpieniaipłaczu,
żecieszysię,jakwszyscyzdrowi,afarbadokładnie
pokrywawiększośćzjejsiwychwłosów.
Dobrze,niechbędziewestchnęłaoprócznaszego
zdrowia,chciałabym,żebyJameswyrósłnaludzi,
anastarość,żebyśmyzamieszkalinaMaderze.
Włagodnymklimacie,normalnychtemperaturach,wokół
żywejgęstejzieleni.Spędzalibyśmyczasnaspacerach
wokółdomuzwidokiemnaocean.
Jużlepiej,bozaczynałemsięmartwić
odpowiedział.
Martwić?Omnie?prychnęła.Nicwięcejnie
powiedział,alezabolałogotoitaknaprawdęnie
dokońcawiedziałdlaczego.
Spojrzałwbok,nastoliknocny.Bladecyfrywskazały
3.47.Pomyślał,żewłaściwietoostatnimoment,żeby
usnąć.Zamknąłoczyiwydawałomusię,żeotaczająca
ciemnośćwreszciezaczęłagoprzyciągaćdosiebie
iotulaćjakaksamitnazasłona.Poczułsięspokojny
izpoczuciembezpieczeństwazapadałsięgłębiej
wsiebie.
Krokpokroku,niemalżemechanicznie,przechadzał
siępoparkuwzdłużalejek,przemykającobokławek,
krzewówidrzew.Woddalimigotałyniewielkieświatła
latarni,którezdawałysięgoprzyciągać.Szedłcoraz
dalej.Wiatrdelikatniekołysałgałęziedrzew,aszumliści
przypominałszepttajemniczychgłosówzprzeszłości.
Zatapiałsięwczerniiusnął.
Niewiedział,iletotrwało,alenagleponownie