Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Patrzęwlusterkowsteczne,napotykającspojrzenie
mojegorozmówcy.Kiwagłową,alekkiuśmiechbłądzi
munaustach.
Kazałeśwstrzymaćlot?pytam,choćwiem,żezrobił
jużwszystko,cobyłotrzeba.
Oczywiście.Nasiludziewiedzą,żeszefzjawisię
zachwilęnalotnisku.
Świetnie.Dziękuję.
Gwarrozmów,tłumludziizamieszanie.Nerwowe
rozglądaniesiępohaliodlotów,czyprzypadkiemwróg
niezapuściłsięwterejony.Idęzażołnierzami
doprywatnejsali,czując,jaksercewybijaniespokojnie
rytm,dłoniesiępocą,aoddechrwie.Jestemnanią
nieziemskowkurwiony,alewtejchwilipragnęjedynie
zobaczyćiwziąćwramiona,upewnićsię,żejestcała
iżeLiamjestznią.
Zmaskąobojętnościnatwarzymijamludzi,
machinalniekiwamgłowąnaprzywitanieiodpowiadam
napozdrowienia.Idęprzedsiebie,jakbymbyłnahaju.Nie
wiem,cosięzemnądzieje,alewpewnymmomencie
przestajędostrzegaćcokolwiek.Przedoczamimamobraz
synazpoderżniętymgardłem,leżącegowkałużykrwi,
iAudreyznożemwręce,śmiejącąsiędemonicznie
imówiącą,żenigdyniebędąnależećdomnie.Dopiero
głosSergiawyrywamniezotumanieniaiprzywraca
dorzeczywistości.
Iśćzszefem?
Nie.Załatwtylko,żebypilotzawołałdokokpitu.
Terazzagratak,jakjachcę,apotemzobaczymy,kto
przejmiedowodzenie.Bądźwgotowości.Wątpię,aby
poddałasiębezsprzeciwu.
Zrozumiałem.