Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żedzisiajbędęmógł.Mójkolegazeszkołymówił,
żetosuperuczucie.
RozczarowaniewgłosieLiamaodpędzastrachiparaliż,
jakimnązawładnął.Podchodzędoniegoiprzyklękam
najednokolano.Dotykamdłoniąjegopoliczka,biorę
głębokiwdech,apotemprzemawiam:
–Synku,jeszczenierazpoleciszsamolotem.Obiecuję
ci.Czasemzdarzająsiętakielosowesytuacje,naktóre
niemamywpływu.
Anawetjeślimamy,toniemamyodwagipostawić
naswoim.
–Wieszco,kolego?Chybamogęcośnatozaradzić
–zaczynaCostello,przykuwającmojąuwagę
ijednocześniewzbudzającstrachorazciekawość.
Liamotwieraoczy,wktórychtańcząiskierki
zainteresowania.
–Toznaczy?
–Taksięskłada,żemamprywatnysamolot.Jeślimama
wyrazizgodę,możemyrazempoleciećdotwojejcioci
–wyjaśniaSalvatore,amizwrażeniaopadaszczęka.
Niemampojęcia,cokombinuje,alejestemprzekonana,
żemawtymjakiścel.Mimopodejrzeńczujęwśrodku
przyjemneciepłoiuśmiechamsięlekkopodnosem,
bosądziłam,żeSalrozegratozupełnieinaczej.
Zaskoczyłmnie.
Liampatrzynamnieznadzieją,którabijezjego
niebieskichoczu.Oczywiścieniemogęsięniezgodzić,
pozatympierwszykontaktLiamazSalvatoremjest
najważniejszy.Odniegozależy,jakpóźniejichrelacjasię
potoczyijakLiambędziepostrzegałswojegoojca.
Doskonalezdajęsobiesprawęzfaktu,żeniemainnej
drogi.NależymydoSalvatoregoCostello,czytegochcę,
czynie.Jednaktoodemniezależy,czynaszewspólne