Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dobra–powiedziałem.–Skoropolitykęchcecieogarnąćsami,
jasięzajmętaktyką.Bodłużejnatyłkach,choćbyśmynawetchcieli,
siedziećniebędziemy,awidzętylkojednąrzecz,którąsięmożemy
zająć.Zapuścimysię,chłopaki,doKrzemyku.Przeprowadzimymisję
rozpoznawcząispróbujemysiędowiedzieć,cosiętamwłaściwie
dzieje.Przekonamysię,jakdaleceZłewniknęłowstrukturyksięstwa,
ibyćmożeudanamsiępokrzyżowaćmuplany.Otocozrobimy…
*
Następnegodniaodranaprószyłśniegidmuchałwiatr,coskutecznie
zniechęcałonasdoopuszczaniaciepłychwnętrz,tymbardziej
żenaradaprzeciągnęłasiędopóźnaiskończyłasięopróżnieniemcałej
baryłkipiwa.Przyśniadaniu,któreprzebiegałowdośćniemrawej
atmosferze,moibliscyrazjeszczezadeklarowaligotowośćnapisania
listówdodecydentówDoliny,awięcpoumyciunaczyńkazałem
Nuutowi,EdmundowiiSaliiubraćsięciepłoiwyjśćnadwór.
–Wybiegajciesię,wytarzajcieiwywrzeszczcie–
zakomenderowałem–botuwśrodkuczekanasmyślenie.Itonielada
myślenie.
–Myśleniejestniefajne–oświadczyłNuut.
–Zgadzasię.Zwierzak,botyteżzatymnieprzepadasz.Ubierajsię.
Pójdzieszzdzieciakami.
Obajchłopcyzaczęliwiwatowaćtakgłośno,żewduchu
pogratulowałemsobiepomysłu.Nawetibezkacatrudnobyłosię
skupićprzyichwrzaskach,zwłaszczażeranoniefortunniemieli
najwięcejenergii.Salia,którapodobniejakSaranaogółwstawała
wpaskudnymnastrojuipotrzebowaładłuższejchwili,bysię
rozchmurzyć,zmierzyłamniewściekłymspojrzeniem,jakbychciała
mipowiedzieć:„Przejrzałamcię!Chceszmnieodciągnąćodważnych
sprawizmusić,bymznowubyładzieckiem!”.
Tak,tegowłaśniechciałem.Asądzącporadosnychwrzaskach,
któredobiegłyzzewnątrz,przynajmniejchwilowoosiągnąłemswój
cel.
–Noco?–zwróciłemsiędoreszty,którabezentuzjazmusprzątała
zestołu.–Mieliściejakieślistypisać,prawda?Tumaciepapier,tam
jestinkaust.Jacośupiekę.Piernikmoże.
Podsyciłemogieńprzygasającywkominkuiuciekłemdokuchni,
skądcojakiśczaszerkałemodgłównejizby.Wszyscypisali,milcząc
jakzaklęcilubewentualniedopytującsięnawzajemopisownię