Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podsłuchujewasoddłuższegoczasuinazbieraławystarczającodużo
szczegółów,byposkładaćsobiepełnyobrazsytuacji.WieoZłym.Wie
oatakuwojskFryderykaioroli,jakąodegraliściewichodparciu.Wie
oduszachtrolli,opostawieYannyiRuperta,anawetowojnie
NikodemazeStefanem.
–Icoteraz?–spytałem.
Narzuciłemsobiekocnaplecyiusiadłemnakrześlenaprzeciwko
łóżka,opierającłokcienakolanach.Sarausiadławpościeli,litościwie
zasłaniająccobardziejrozpraszającefragmentyswegociała.
–Coteraz?–mruknęła.–Tłumaczeniejej,żewszystkojest
wporządku,awięcmożewracaćdozabawy,byłobyznaszejstrony
skrajnągłupotą.Naszacórkaniestetyprzedwcześniewydoroślałainie
możemyjejjużdłużejizolowaćodfaktów.Terazzadowolijątylko
udziałwwydarzeniach.
–NaDolę.–Zakryłemtwarzdłońmi.–Przecieżtojeszczedziecko.
–Trwawojna–westchnęłaciężkoSaraiodwróciłagłowę,byotrzeć
łzę.–Podczaswojnydzieciszybkodojrzewają.
–Jedynanadzieja–powiedziałemcicho–żeudasiętejwojnie
szybkopołożyćkres.
Saramilczała.
–Onasięboiociebie,Edmund–odezwałasięwkońcu.
Pomyślałemoliście,którynapisałemSalii,aktóryleżał
wzapieczętowanejkoperciegdzieśwśródmoichszpargałów.Nawet
dogłowyminieprzyszło,byjejgowręczyć,alewiedziałem,żegdy
przyjdziecodoczego,listzostanieznalezionyiSaliagoprzeczyta.
Iwtedyprzekonasię,żejejobawybyłyuzasadnione.Żestałasię
dorosławcześniej,niżsądziła.
–Doskonalewie,żeniewyprawiaciesięnaryby–ciągnęłaSara.–
Musiszmiobiecać…
–Wrócę–przerwałemjejzdecydowanymgłosem,choćgardło
miałemściśnięte.–Wrócętuisprowadzęwszystkichtychgałganów
zpowrotem.Zjemypieprzonybigos…
–Nieprzeklinajwsypialni.
–…inapijemysięmiodu,apotembędziemytańcować,ażmójstary
wyleziezgrobuidonasdołączy.
–Aterazjesteśobleśny.–Sarauśmiechnęłasięlekko.
–Jużniebędę–obiecałem,siadającnaskrajułóżka.–Czas,bym
stałsiępoważny.Kochanie,nietylkotyboiszsięomnie.Todziała
wdwiestrony,dlategozostawięcibardzoszczegółoweinstrukcje
naczasmojejnieobecności.