Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stojącegoprzyoknie,zaktórymrozpościerałsięwidok
naparkingprzedkomendąiulicęWiejską.Zastanawiała
się,kiedynowyszefwezwiejądosiebienadywanik.
–Zajebiście–mruknęłaizaczęłazbieraćzblatubrudne
kubki.Odrazusiędomyśliła,żejejmiejscezająłDaro,
którysłynąłztego,żerazwtygodniuwrzucałdozlewu
zapleśniałenaczynia,licząc,żektośjeumyje.
–Dzięki,słonko–usłyszałamęskigłosidopiero
zauważyła,żeDarostoidwametryodniej.–Zawsze
wiedziałem,żemożnanaciebieliczyć.
–Spierdalaj.Wrzucęjedokosza,jeślijeszczeraz
jetutajzostawisz.
–Tojeszczeniewiesz?–Udawał,żerobizmartwioną
minę.
–Czego?–Domapoczułanieprzyjemnywęzełwdole
podbrzusza,aimmocniejsięzaciskał,tymbardziej
rozluźniałamięśnietwarzy,żebyniedaćposobiepoznać,
żesiędenerwuje.
–Krótkicipowie,właśniewracamodniego,kazałcię
zawołać.
–Krótki?
–Nowyboss,dziecinko.Spodobacisię.
Wwydzialekryminalnympracowałodwadzieścioro
sześcioropolicjantów.Piętnastuznichsiedziało
zabiurkamiwdochodzeniowo-śledczym,jedenaścioro
szczęśliwców,wtymona,pracowałowzespole
operacyjnym,októrymmarzyła,odkiedyskończyła
szkołę.Przedniążadnakobietanieutrzymałasiętak
długonastołku.Domawiedziałajednak,żetenstołek
cudemtrzymasięwpionieinietrzebawiele,żeby
zniegospaść.Decydującsięnaurodzeniedziecka,urlop
macierzyński,apóźniejrocznywychowawczy,ryzykowała
całąswojąkarierę.
Przeszłaprzezwielkipokójwydziałukryminalnego,
gdziewiększośćpolicjantówjużsiedziałaprzybiurkach,