Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
izapukaładodrzwiszefa,akiedyusłyszałarzucone
odniechcenia„proszę”,weszładośrodka.
Pokójwyglądałdokładnietak,jakjegonowywłaściciel.
Skórzanyfotel,kwiat,któregoliściebłyszczały,jakby
jektośspryskałlakieremdowłosów,inieskazitelny
porządek.Nietrzebabyłopsychoanalityka,żebysię
domyślić,żetenfacetniebrudzisobierąkpracą.
–Dzieńdobry,inspektorze.–Dominikauznała,
żenajbezpieczniejbędziezwrócićsiędoszefastopniem
awansu.Niemogłasobieprzypomnieć,skądkojarzyjego
twarz.Nazdjęciu,którewidziaławgazecie,wydawałjej
siępoważniejszy.Ichybanosiłokulary.
–DominikaSajna–powiedziałpowoliKrótkiiwskazał
nakrzesło.
–Dziękuję,postoję,szefie.
–Niewiem,czymniepamiętasz,alespotkaliśmysię
podczasjednejzimprezwojewódzkich.Iletobyłolat
temu?Pięć?–rzuciłpytanieKrótkiiprzyglądałsięjej
zuwagą.
Iwtedywróciłodoniejwspomnieniemłodego
karierowicza,którysypałkiepskimidowcipami.
–Jesteśterazpotrzebnawwydzialeprzestępczości
gospodarczej.ZajmieszmiejscekołoMajewskiego.
Tosąsprawydlaciebie.–Przesunąłwjejstronęstos
teczek.
Niewytrzymała.
–DziałPG?Mamsiedziećzabiurkiemisprawdzać
oszustwanaVinted?Zacomniepankarze?–Zadrżałjej
głos.Splotładłoniezaplecami,wyzywającsięwmyślach
odmięczaków.
–Karze?Musiałemsięsporonagimnastykować,żeby
załatwićcinowemiejsce.Spodziewałemsię
wdzięczności.Todobrapracadlamłodejmamy.
–Niepotozostałampolicjantką.
–Apoco?