Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
właśnienieprzewróciładogórynogamicałegomojego
poranka.
Kiedydoniejdobiegłam,dyszałamzezmęczenia.
Nawetbezwierzchniejwarstwysukniatakmiciążyła,
żeledwiemogłamzłapaćoddech.
Kiki!Rzuciłamkamykdowody,byzwrócićjej
uwagę,leczonatylkoodpłynęładalej.Tonieczas
nazabawy.
Comiałamzrobić?Gdybyodkryto,żemammagiczne
zdolności,nieważnejaknikłe,zostałabymwygnana
zKiatynazawszetolosowielegorszyniżkonieczność
wyjściazajakiegośbezimiennegolordatrzeciejrangi.
Wpośpiechuzrzuciłampantofle,nawetniezajmującsię
szatami.
Wskoczyłamdojeziora.
Dobrzepływałamjaknadziewczynęzmuszoną
doprzebywaniawdomu,ćwiczeniakaligrafiiigrania
nacytrze.Tozasługamoichbracizanimwszyscy
dorośli,latemwymykaliśmysięwłaśnienadtojezioro
nawieczornekąpiele.Znałamtewody.
PłynęłamwstronęKiki,czującżarsłońcanaplecach,
aleonazanurzałasięcorazgłębiej.Fałdysukniowijały
misięwokółnógiprzylegałydoskóryzkażdym
wykopem.Męczyłamsię,wkońcuniebozniknęło,gdy
jezioroporwałomniewdół.
Krztusiłamsię,machającrękami.Imgwałtowniej
machałam,tymszybciejtonęłam.Pasmamoichdługich
czarnychwłosówkłębiłysięwokółmniejakburza.
Wbrzuchuwezbrałstrach,gardłomniepaliło,serce
dudniłowuszach.
Rozwiązałamzłotąszarfęiszarpnęłamzaspódnicę,ale
jejciężarwciążciągnąłmnienadno,słońcestałosię
nikłąperłąmigoczącąwysokonademną.