Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rodezjan?”,ajaodparłem,żenie,owczarekkampinoski,
zwykłypodwarszawskikundel,nacospojrzałnanią
zniesmakiemiodtejporyjużonicmnieniezagadywał.
Niekiedytylkozerkałspodokanamojązapuchniętą
odgorzałygębęiwjegowzrokumożnabyłoodczytać
współczucieprzemieszanezpogardą.Nieprzejmowałem
siętym,częstospotykałemsięztakimispojrzeniami,
przyzwyczaiłemsięjuż.Agdykiedyśpodsłuchałem,jak
rozmawiajączkimśprzezkomórkę,mówi:„Konsulbawi
sięzsukątakiegopijaczka”,teżmnietospecjalnienie
obeszło.Gównomizależałonaopiniijakiegośmłodego
snobazkorporacji,anarozmowieznimjeszczemniej.
Przeniosłemwzroknabawiącesiępsy.Byłyjużlekko
zziajane,alewciążnaskakiwałynasiebie,pozorując
zaciętąwalkę.Rottweilerbyłsilniejszyimasywniejszy,
aleBułkadziękiswejzwinnościiszybkościnieustępowała
mupola.Odobydwubiłatakaradość,żesię
uśmiechnąłem.LubiłempatrzećnaBułkę,gdybyła
szczęśliwa.Teżsięodrazulepiejczułem.
Byłaoczywiścieznajdą.Wmojejsytuacjifinansowej
kupnopsaniewchodziłowrachubę,zaśjechaćspecjalnie
doschroniska,żebyprzygarnąćjakąśsierotę,specjalnie
misięniechciało.Wytropiłemwlesie,wPuszczy
Kampinoskiej.Wczerwcu,ponaddwalatatemu.
Siedziałemwtedyumojegostaregokumpla,Staszka
Twaroga,rzeźbiarzazWarszawy,którykupiłogromną
chałupęwTruskawiuitamsięprzeprowadził.OdStaszka
odeszławłaśniemłodszaotrzydzieścilatżona,niemogąc
znieśćjegoatakówzazdrości:gdynieodbierałatelefonu,
dostawałszału.Mocnobyłtymprzybity,więcpojechałem
pomócmuuporaćsięzestresowąsytuacją.Piliśmyprzez
trzydniiprzeztetrzydniwbijałemmudogłowy,żenie
powinienwpadaćwparanoję,tymbardziejżeżonabyła
bardzozajętąosobą,pracowała,chodziłanakursy
imusiaławtedywyłączaćkomórkę,aonzwieszałgłowę
iprzyznawał,żedoskonaleotymwie,aletosilniejsze
odniego:gdynieodbiera,wyobrażasobie,żewłaśnie
leżypodjakimśmłodymbyczkiem.Mojewysiłkibyływięc
trochęjałowe,alewsumietealkoholowesesje