Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czynieposzedłbyśrazemzemną.Atymnienajpierw
wyśmiałeś,apotemzacząłeśwrzeszczeć,żejest
cidobrzezeswoimnałogiem,żeniemaszzamiaru…
Urwała.Terazdopiero,jakpodwpływem
czarodziejskiegozaklęcia,otworzyłsięsezam
zewspomnieniami:pokoleizaczęłydomniewracać
obrazyzwczorajszegowieczoru.Tak,rzeczywiście
bajdurzyłacośotym,żechceskończyćzpiciem,
żeAAnajlepsze,bojakaśkoleżankasięzgłosiłaiodroku
jesttrzeźwa.
–Noico?
–Noinic–odparłaniecozniecierpliwionymtonem.
–Powiedziałamcijuż.
–Żechcesziśćnaodwyk?–upewniłemsię.
–Tak.Aty?–spytałapochwili.
Roześmiałemsię.Czynaprawdęmyślała,
żenatrzeźwozmienięzdanie?
–Nochybażartujesz.
–Alewiesz,cotoznaczy?
Domyślałemsię,alechciałemtousłyszećodniej.Nie
byłemzaskoczony,gdypowiedziała,żeznamikoniec.
–Jajużtakniemogę–ciągnęładalej,jakbysię
usprawiedliwiała.–Andżelikadorasta,wszystkotowidzi.
Niechcę,żebyoglądałamniepijaną.
Awięcwszystkotoprzeztęmałą.Nigdygówniarynie
lubiłem.
–Chciałam,żebyśmyżylinormalnie,jakludzie.Ale
ztobąsięnieda.Gdybyśmysięrazemleczyli,byłoby
namłatwiej,byśmysobiepomagali.Ajajużniechcępić,
Tomek,rozumiesz?!Niechcę.Więcniemogęztobąbyć,
boprzytobienigdymisiętonieuda.
Wduchuzgadzałemsięzjejargumentacją.Wcześniej
czypóźniejbymjązpowrotemwciągnąłwtenodmęt.
Raczejwcześniejniżpóźniej.
–Powodzenia–rzuciłemsucho.
Przezchwilęmilczała,jakbysięzastanawiała,czy
powiedziałemtoszczerze,czyzironią.
–Spakowałamjużtwojerzeczy.Dużoichniebyło,
zmieściłysięwreklamówce.Jakchcesz,wpadnijponie.