Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niebywałe!zawołałemdonajwyższegostopnia
zaintrygowany.Wcalesięniedziwię,żetakpodnieconyjestpan
baron!Aleprzecieżpałacykjestznakomiciestrzeżony,alokaj
wspomniałematletyczniezbudowanegodrabaniewpuszcza
tunikogo?
Ajednakkartka...Ówgłos...Wrogowieniekonieczniemusieli
przybyćzzewnątrz...
Niekonieczniemusieliprzybyćzzewnątrz?powtórzyłem.
Więcpanbaronprzypuszcza,żeukrywająsięwśróddomowników?
Niewiem...Niewiem...Mieszkamwłaściwietylko
zpasierbicą...Aleonamnienienawidzi...IdoJana,tegolokaja,nie
mamzaufania.Niewiem,zresztąraptemprzerwał,jakby
rozważając,żeitakzawielemipowiedział.Niewiem...Tylumam
wrogów...Towłaśnietwojarolabędzienietylkoosłaniać,aleiustalić,
czyjarękakierujetymiwszystkimizamachami...
Wyczułem,żezjakichśwzględówkrępujesięobecniepowiedzieć
więcej.Nienalegałem.
Oilewięcciętowszystkonieprzerażazakończył
sprowadźsięnatychmiastdomnie,azobaczymy...Och!zawołał
zgniewem.Jakżebędęszczęśliwy,gdypochwycimytych
łajdaków!
Postaramsięuczynić,cotylkobędziewmojejmocy
zawołałeminieprzerażamnieżadneniebezpieczeństwo!
Istotniebyłemcałkowicieszczery,gdyżplanmójdawałsię
doskonalepogodzićzroląjegoobrońcyidetektywa.
Możepanbaronbyćpewny,żenieulęknęsiętychłotrów!
razjeszczegorącozapewniłem.
Gdywkilkaminutpóźniejopuszczałempałacyk,ustaliwszy
zGercem,żetegożdniawieczoremdoniegosięsprowadzę,mimowoli
uważnierozglądałemsiędokoła.Mrocznekomnaty,pełnerozmaitych
niszizakamarków,sprawiałyniesamowitewrażenie.Wydawało
misię,również,żepoponurejtwarzylokajaJanaprzemknąłgrymas
niezadowolenia,gdyzustbaronaposłyszał,żemadlamnie
przygotowaćpokój.
Czyżbyon?Czemużsiętakskrzywił?Przeszkadzamumoja
obecność?
Przedwieczoremtutajbędę!rzekłemnapożegnanie.
Schodziłemztarasu,gdynaglestanąłemjakwryty.Naprzeciwko
mnieszłaszybkimkrokiemsmukła,wysokablondynkaozłocistym
odcieniuwłosów,ubranaskromnie,alebardzogustownie.Minęła