Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Potrząsnęłamgłową.
–Niedzwoń.–Mójgłosbrzmiałgłucho,jakzzagrobu.
–Niewzywaćpogotowia?
Odchrząknęłamipokręciłamgłową.
–Niewzywajnikogo.Niechcępolicji.
Zezdziwieniaotworzyłusta.Zajrzałwgłąbsamochodu.
–Czyżbytylkomisięwydawało,żetenfacetpróbował
cięzgwałcić?–Wzdrygnęłamsię,słysząctoohydne
słowo.–Niechcesz,żebymwezwałpolicję?–Pokręcił
głowąijeszczeraznamniepopatrzył.–Amoże
niepotrzebniewamprzerwałem?
Głośnowciągnęłampowietrze,łzynapłynęły
midooczu.
–N-nie.Alepoprostuchcęwrócićdodomu.
Buckjęknąłiprzewróciłsięnaplecy.
–Ożeżwmordę…japie…–mamrotał,nieotwierając
oczu.Jednego,zapuchniętego,przypuszczalnieitaknie
zdołałbyotworzyć.
Mójwybawcaspojrzałnaniegoimocnozacisnąłzęby.
Przechyliłgłowęnabok,wyprostowałsięiopuściłręce.
–Dobrze.Odwiozęcię.
Pokręciłamgłową.Niepotouniknęłamjednegoataku,
byzarazpotemwsiąśćdosamochodunieznajomego
faceta,ażtakagłupianiejestem.
–Mogęprowadzić–wychrypiałam.Spojrzałam
należącąnadescerozdzielczejtorebkę.Byłaotwarta,
acałajejzawartośćrozsypałasiępopodłodzeisiedzeniu
kierowcy.Obcychłopakpochyliłsięipodniósłkluczyki
walającesięwśródrozmaitychdrobiazgówosobistych.
–Oilesięniemylę,totegowłaśnieszukałaś.
–Zakołysałniminapalcu,ajauświadomiłamsobienagle,
żenadalsiedzęodsuniętaodniegonamaksymalną
odległość.
Oblizałamwargiipoczułamnajęzykusmakkrwi.
Przesunęłamsięostrożniewkrągsłabegoświatła
sufitowejlampki,pilnując,bydółsukienkibyłcałyczas
obciągnięty.Czułamzawrotygłowynasamąmyślotym,
doczegoprzedchwiląomałoniedoszło.Drżącąręką
sięgnęłampokluczyki.