Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpopielniczce,odstawiłanaparapetipoprawiła
spódnicę.
Klaudynawestchnęłazrezygnacją.
Paniwie.
Tylerazycięprosiłam,żebyśjużdałasobiespokój
z„panią”.
PanMateusznielubi.
Aprzepraszam,widziszgogdzieś?Pojechałwcholerę,
boprzecieżdokładniejmiejscajegopobytusprecyzować
sięnieda.Niewiadomoteżwjakimceluiuniosłapalec
niemampojęcia,kiedywróci,boodzywałsię,czekaj,
czekaj,dwadni…Trzydnitemu?Tydzień?Niepamiętam.
Wkażdymraziedarujsobietewszystkierzeczy,których
panMateusznielubiwestchnęłagłęboko,roztarła
ramionaispojrzałaznadziejąnaKlaudynę.Została
cichwila?Takżebyusiąśćiwypićmałąkawę?
Zarazzrobię.
Nieproszęcię,żebyśzrobiła,tylkopytam,czysię
zemnąnapijesz.
Klaudynapowolipokiwałagłową.
Wszystkorobiłapowoli,skrupulatnie,jakby
zrozmysłem.Zeszczegółowymplanemnakażdy,nawet
najmniejszyruch.
Domlśnił.Wewszystkichpowierzchniachmożnasię
byłoprzeglądać.CzasamiMarzenaspacerowała
popokojachiprzyglądałasięswojejtwarzywąskiej
iczarnejwporcelanowejrzeźbieegipskiejgłowy,
malutkiejwzłotychpodstawachświeczników,obwisłej
niecoipoznaczonejśladamiciemnychsękówwdębowym
blaciestołu.
Gdydziewczynapojawiłasięwichdomu,Mateusz
stwierdził,żepopierwsze,żonauparłasię,żeby
wynajdywaćpomoceonajdziwniejszychnaświecie
imionach.PoGertrudzie,Ryszardzie,TelimenieiCecylii
przyszedłczasnaKlaudynę,nodoprawdy.Podrugie,
wedługniego,tuściszyłgłosdoszeptu,oglądającsię