Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Aniśladuczłowiekadostrzecniemógł,alecoraztowiększej
nabierałpewności,żeskądśprzyjdzierada,byletylkojeszczetrochę
poczekał.Niemogłosięstaćinaczej.Czyżbysięzdziwił,gdybynagle
zjawiłasiępośródlasuposzywającegostokigórkrólowawzłotej
karecie,potojedynie,bycóreczcejegonadaćsweimię?
Minęłaznowudobrachwila,aJanzacząłmiarkować,żenadchodzi
wieczór.Trudnowięcbyłoczekaćdłużejnadworze.
Katarzynaspoglądałacomomentnazegarwiszącynaścianie
iwołała,bywracał,bopóźno.
Jeszczemałąchwilkęzaczekaj!odrzekłJan.Właśniewidzę
kogośwdali.
Przezcałydzieńmgławisiałanadświatem,terazjednaksłońce
przejrzałoprzezniąiozłociłopromieniamidziecinę.
Niedziwimniewcale,żechceszspojrzećnamałą,zanim
pójdzieszspać!powiedziałJandosłońca.Wartopopatrzyćnatakie
dziecko…anisłowa…warto!
Słońcewydobyłosięcałezchmurirzuciłosnopczerwonej
poświatynadziecko,Janaicałydomek.
Aha…widzę,żechceszbyćmejcórceojcemchrzestnym!
powiedziałznowuJan.
Słońceniedałobezpośredniejodpowiedzi,tylkojeszczejaśniej
zabłysło,potemzaśprzysłoniłosięznowuwelonemchmuriznikło.
ZnowurozległosięwołanieKatarzyny:
Czybyłkto?Słyszałam,żemówiłeśdokogoś.Niemogęczekać
dłużej,wracajdodomu.
Terazjużmogęwrócić!zgodziłsięizarazwszedłdoizby.
Zdybałempewnąznakomitądamę.Aleśpiesznojejbyłobardzo,
zaledwiemogłempozdrowićizarazsięoddaliła.
Szkoda!Czekaliśmytakdługo!narzekałaKatarzyna.Czy
jednakspytałeśoimię,możecizbrakłoczasu?